nasze media Mały Gość 04/2024
dodane 07.02.2009 19:32

Moje liceum

Kocham moją szkołę. Ale czasem nienawidzę. Mnóstwo sprawdzianów, nauczyciele, którzy nie uznają limitu nauki, dla których uczniowie liceum powinni chyba w ogóle nie spać, a uczyć się całymi dniami i nocami... Nie usprawiedliwiających złego samopoczucia, nie zważających na problemy, jakie napotykają uczniowie... Licealistka

Marzyłam o niej zawsze, odkąd chodził tam brat. Lubiłam koło niej przechodzić, była dla mnie czymś miłym, co mnie czeka, "kiedy będę duża". Uwielbiałam słuchać opowiadań o szkole, nauczycielach, zwyczajach, miejscach, jakichś anegdotek z lekcji... To utwierdzało mnie w przekonaniu, że chcę tam iść. W trzeciej klasie gimnazjum dostałam możliwość wyjazdu z mojej miejscowości, wyboru innej szkoły. Wahałam się wtedy bardzo, nie wiedziałam, co wybrać - próbę samodzielności czy dom i tę od zawsze wymarzoną szkołę. Zostałam. Nie chciałam opuszczać scholi, znakomita większość osób ze scholi właśnie tam się uczyła, chciałam więc być z nimi jak najdłużej, spotykać, grać z nimi i
śpiewać... I uczę się tu już drugi rok.
Początki były naprawdę świetne - poznawanie, wdrażanie się... To takie przyjemne. Wiadomo, mnóstwo pracy, wymagania rosną, od początku jesteśmy straszeni maturą, ale... No właśnie. Coś w tej szkole jest. Coś, co bardzo, bardzo kocham, a nie umiem tego nazwać i określić. Ludzie? Budynek? Może dusza
miejsca? Nie wiem. Po prostu ją kocham. Ale czasem nienawidzę.
Mnóstwo sprawdzianów, nauczyciele, którzy nie uznają limitu nauki, dla których uczniowie liceum powinni chyba w ogóle nie spać, a uczyć się całymi dniami i nocami... Nie usprawiedliwiających złego samopoczucia, nie zważających na problemy, jakie napotykają uczniowie... nauczyciele inwigilujący nieomal nasze życie prywatne i fałszywi w swoim zachowaniu, odnoszeniu się do uczniów..
Wyścig szczurów... Jeśli chce się być kimś, trzeba walczyć, trzeba żyć tylko szkołą. Ale znów z drugiej strony: przyjazny sekretariat, dyrekcja, nawet większość woźnych.
Z kolei znów jakieś konflikty między nauczycielami, uczniami, rodzicami... skargi, zażalenia, kłótnie... niepatrzenie na ucznia jako na człowieka, ale na 'maszynkę' do wiedzy... Przeświadczenie nauczycieli o własnej nieomylności. Niby popieranie pomysłów uczniów, ale w momencie oceniania sprawowania negowanie wszelkiego działania na rzecz szkoły czy klasy, negowanie celowości i istnienia jakichkolwiek działań... Ale mimo wszystko współpraca uczniów.
Moja klasa. Różni ludzie, raczej lubię ich wszystkich, chociaż są osoby, które irytują niezmiernie. Ale pomimo tego są osoby, które pomogą. "Ludzka" mniejszość nauczycieli. Ci, którzy mają w sobie okruszynę empatii. Ciężko wywalczone sukcesy, zamierzenia. Poznanie wartości pracy, niektóre przedmioty naprawdę, naprawdę bez zastrzeżeń tłumaczone. Lekcje, z których każdy wynosi jakąś wiedzę. Atmosfera, obserwowanie entuzjazmu, czasem bzdurnego entuzjazmu uczniów. Ogólnie
idealne miejsce do obserwacji społeczeństwa, całkiem różnego, ale posiadającego jakąś wspólną cechę. Nabywanie umiejętności nieprzejmowania się pretensjami innych, bronienia swojego zdania.
Poznani tu ludzie.
Warto było zostać. Mimo wszystko.

Więcej listów:






















zadaj pytanie...










« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..