nasze media Mały Gość 04/2024

Gabriela Szulik

|

MGN 06/2011

dodane 06.05.2011 09:35

Nie zagłuszaj tego głosu

O tym jak rozpoznać powołanie rozmowa z ojcem Stanisławem Jaroszem, paulinem, proboszczem parafii św. Ludwika we Włodawie

Mały Gość: Kogo Pan Bóg powołuje?
Ojciec Stanisław Jarosz:
– Każdy, kto przyjął chrzest jest powołany do tego, by być uczniem Pana Jezusa. Podobno – nie potrafię powiedzieć, kto to powiedział – 80 procent ludzi jest powołanych, by żyć TYLKO dla Jezusa. Zacząłem się nad tym zastanawiać i przyglądać ludziom, i doszedłem do tego, że jakieś 50 procent ludzi ma takie powołanie. Bo popatrz, jeżeli Bóg dał mi życie w tej rodzinie, w kraju katolickim, to znaczy, że tu ma dla mnie jakieś zadanie. To nie jest przypadek, że nie narodziłem się w Indiach, bo wtedy byłbym buddystą, albo w Arabii Saudyjskiej, gdzie byłbym muzułmaninem. Narodziłem się w Polsce, co znaczy, że Bóg chciał mnie mieć w gronie swoich uczniów. Inaczej dałby mi życie w Japonii. Tam też się dzieci rodzą. Ja dziękowałem Bogu w Kamerunie, że się tam nie urodziłem, kiedy pojechałem do naszych misjonarzy.

Skoro tylu ludzi ma powołanie, to dlaczego seminaria i klasztory nie pękają w szwach?
– Bo problem jest taki, że na przykład nie rozwinęli łaski chrztu. Powołanie u nich w ogóle się nie zrodziło, bo zostało zasiane na drodze i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Ta przypowieść o siewcy jest świetnym obrazem powołania. No przecież iluż to chłopaków myślało o kapłaństwie albo dziewczyn o klasztorze, ale mama czy ktoś inny wmówili im: masz być lekarzem, albo prawnikiem. Albo ilu pobłądziło z powodu grzechów i powołanie w ogóle się nie przebiło.

To znaczy, że powołaniu trzeba pomóc?
– Tak, powołanie do kapłaństwa urodzi się w pewnych warunkach. A niektóre nigdy się nie objawią, bo zostaną zagłuszone, bo inni wybiją je młodemu człowiekowi z głowy. Jeśli rodzice mówią, że ksiądz albo siostra katechetka są głupi, to przez takie gadanie zabiją powołanie u swojego dziecka. Ja kiedyś napisałem moim parafianom w liście na kolędę, że niektórym, to powinienem chrzest odebrać, bo zostali wyposażeni w łaskę, a nie używają jej. Ale chrztu nie da się odebrać.

A skąd Ojciec wiedział, że ma być księdzem?
– Sam nie wiem. Pamiętam, że już jako dziecko tak jakoś byłem przejęty tym, że jest Pan Bóg, i że jest taka droga pójścia za nim. I wracała do mnie ta myśl, czy czasem nie żyć tylko dla Niego. Czytałem też taką starą książkę „Żywoty męczenników”. Opuszczałem mądre fragmenty, a czytałem o tym, jak ktoś był męczony albo walczył za wiarę, albo był poganinem a przyjął chrzest – to mnie ciekawiło. I myślałem, a kim ja będę? To było trochę dziwne, że w podstawówce takie myśli przychodziły mi do głowy. Rozmawiałem czasem z kolegami i wiem, że inni o czymś takim nie myśleli. Jeden tylko powiedział, że myślał, czy nie zostać księdzem.

I od razu trafił Ojciec do paulinów?
– W ósmej klasie to powołanie przygasiłem, bo wydawało mi się nierealne. Szkoła we wsi była taka, że do żadnego liceum by mnie nie przyjęli, a poza tym miałem spore zaległości, bo z powodu pracy w domu, dużo opuszczałem. A druga sprawa, to rodziców nie było stać, żeby mnie posłać do szkoły do Nowego Targu czy Zakopanego. I wtedy spotkałem paulinów, którzy powiedzieli: „My ci pomożemy”. Takiej oferty, która brzmiała: SPROBUJ, już nie bardzo mogłem odrzucić. Bo jeśli nie spróbujesz, do końca życia będziesz się zastanawiał, czy nie lepiej było zostać księdzem. No, więc próbowałem się tym zainteresować.

Kiedy Ojciec miał pewność?
– Gdy czasem mnie ktoś pytał: „Stasiu, to ty będziesz zakonnikiem”, odpowiadałem: „Nie wiem, na razie próbuję. To się okaże”. Ale po maturze już trzeba było decydować, a ja… dalej nie wiedziałem. I wtedy jeden ksiądz powiedział mi tak: „Słuchaj rzecz jest prosta: masz dwie możliwości. Albo się ożenisz, albo będziesz księdzem. Jak się ożenisz, to już nie będziesz księdzem, a jak pójdziesz do klasztoru, to do święceń jeszcze możesz się wycofać”. I dopiero w seminarium Pan Bóg dał mi odpowiedź

Znalazł ją Ojciec pod poduszką?
– Nie, to była dość bolesna odpowiedź. Zachorowałem na gruźlicę i wylądowałem w sanatorium. A tam… impreza za imprezą. I wtedy dopiero wyraźnie zobaczyłem, że Pan Bóg broni mojego powołania. Po powrocie nie miałem wątpliwości. Swoje powołanie rozpoznałem po konkretnych wydarzeniach.

Jest Ojciec szczęśliwy?
– Dla jednych szczęściem jest to, że ma kasę, że się z nim liczą, że się nie urobi, że spełnił swoje marzenia, że nie ma kłopotów. A ja jestem szczęśliwy dlatego, że na pewno kocha mnie Bóg, że jestem potrzebny ludziom. I tym staruszkom, którymi się już nikt nie interesuje, dzieciom, którym ojciec daje piątkę na odczepnego, by sobie pograły, ludziom wpatrzonym w ziemię, którzy nie widzą, że słońce świeci

A co się stanie, jeśli człowiek wybierze inaczej niż planował Pan Bóg?
– Jeśli Bóg mówi komuś: chcę, żebyś był księdzem i mam plan dla Ciebie, w którym spełnisz się superowo, będziesz szczęśliwy, i jeżeli ktoś odrzuci to powołanie, to Bóg ma dla niego jeszcze inną wersję. On rysuje przed nami nieskończenie wiele dróg. Oczywiście są drogi główne i boczne. Jeśli wybiorę boczną drogę, Bóg wie, co mnie na niej spotka, co się wydarzy i będzie trudniej, ale ta droga też mnie poprowadzi, bym życia nie zmarnował i doszedł do Niego. Taki człowiek wypełnia powołanie inaczej. To już nie będzie optymalna wersja, ale Pan da siłę by pokonać trudności. Jeśli zmieniłem kierunek jazdy, Bóg widzi, gdzie wyląduję. Kiedyś w lesie pobłądziłem i myślałem, że byłoby dobrze gdybym tak umiał spojrzeć na las z góry i zobaczyć, która droga mnie zaprowadzi do celu, która jest bagnista i będę się musiał wycofać a którą nadrobię 10 km, ale do celu i tak dojdę. Bóg panuje nad naszymi planami. I jeśli wybierzemy inaczej niż chciał Bóg, On mówi: „Nadal Cię kocham, ale mam dla Ciebie zapasową wersję, która będzie Cię dużo więcej kosztowała.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..