Uczą się łaciny i filozofii, mają zajęcia artystyczne i lekcje twórczości.Znają problemy chrześcijan na całym świecie. Codziennie modlą się za nich w innym języku.
Nad godłem szkoły łacińskie słowa: „Ora et labora et lege”, czyli: „Módl się i pracuj, i czytaj”. Gimnazjum męskie św. Stanisława Kostki powstało w Warszawie w 1908 roku. W 1944 roku szkołę zamknięto na blisko 50 lat. Dyrektorem przez wiele lat był tu błogosławiony ks. Roman Archutowski, męczennik z czasów wojny. W 1929 roku na krótko pojawiło się w szkole pismo „Orlim lotem”. Dziś uczniowie Kolegium św. Stanisława Kostki w Warszawie pod tym samym tytułem redagują gazetkę w internecie.
KOLEDZY Z KOLEGIUM
Tuż przy warszawskim parku w Wilanowie znajduje się kościół – kolegiata św. Anny. W parafialnych budynkach przy ul. Kolegiackiej mieści się Kolegium św. Stanisława Kostki. Chociaż w nazwie szkoły nie ma słowa „katolicka”, wszyscy pamiętają, że imię patrona zobowiązuje. Każdego dnia, dokładnie o godz. 12.10, w trzech szkolnych budynkach rozpoczyna się modlitwa „Anioł Pański”. A w liceum uczniowie modlą się też za chrześcij an na całym świecie. Codziennie w innym języku słychać „Ojcze nasz”, bo wśród uczniów są licealiści z Ukrainy, Białorusi, Kazachstanu, Turkmenistanu, Kirgizji i z Rosji. – Ta szkoła zawsze była katolicka i uczyła patriotyzmu. Dlatego w PRL-u nie mogła istnieć – wyjaśnia dyrektor Urszula Korab. – Dziś podtrzymujemy przedwojenne tradycje i uczymy miłości do ojczyzny. A to, co wnoszą uczniowie ze Wschodu, tylko ubogaca nasz patriotyzm – dodaje. W kolegium mogą uczyć się potomkowie Polaków, którzy z różnych powodów znaleźli się w krajach byłego Związku Radzieckiego. Dziś w liceum swoje polskie korzenie odkrywa na nowo 67 dziewcząt i chłopców. Aby zacząć naukę w tej szkole, musieli spełnić trzy warunki: dobre świadectwo, wielka chęć do nauki i chęć poznawania Polski.
DOM W TURKMENISTANIE
Romek Kułuk i Maksymilian Reńkiewicz przyjechali z Podola na Ukrainie. W tym roku przygotowują się do matury. Chociaż babcia i dziadek Romka to Polacy, jeszcze cztery lata temu chłopak nie znał wcale polskiego. – Zrozumiałem tylko pierwsze dwa słowa na progu szkoły: „Dzień dobry”– wspomina Romek. – Ale gdy potem zawołano: „Wychodzimy na kolację”, nie miałem już bladego pojęcia, o czym mowa – śmieje się. Maturzysta marzy o studiach socjologicznych. – Przez ostatnie cztery lata lepiej poznałem Polskę niż wcześniej Ukrainę – zapewnia. Tak jak pozostali, chce zostać w Polsce na stałe. Babcia Wiktora Bojnowa urodziła się w Polsce, ale całe życie mieszkała w Turkmenistanie w Azji Środkowej, między Afganistanem a Iranem. Wiktor pokonał 6 tys. kilometrów, by uczyć się w polskiej szkole. – W 1997 roku do Aszchabadu w Turkmenistanie, gdzie się wychowywałem, przybyli z Polski ojcowie oblaci – opowiada. – To od nich dowiedziałem się o kolegium św. Stanisława Kostki, poznałem wiarę katolicką. W kraju muzułmańskim to wszystko bardzo trudne – dodaje. – Dlatego spotykaliśmy się z księżmi na modlitwie po domach.
ODŚWIEŻANIE UMYSŁU
Uczniowie ze Wschodu chętnie włączają się w prace Szkolnego Koła Caritas. – Odwiedzamy chorych w hospicjum, w szpitalach. Raz w tygodniu rozdajemy dary ubogim rodzinom. Przed świętami pomagamy też przy parafi i – roznosimy dary osobom niepełnosprawnym – wymienia Marysia Borsuk z Ukrainy. Dziewczęta pomagają też najmłodszym w zajęciach świetlicowych w szkole podstawowej. – Kontakty ze starszymi uczniami z innych krajów uczą dzieci otwartości – uważa Jarosław Tratkiewicz, tata Adasia z pierwszej klasy. Wczesnym popołudniem szkoła podstawowa przypomina szkołę artystyczną. Dzieci kończą lekcje rysunku, bo za chwilę rozpoczną zajęcia z gry na pianinie lub na skrzypcach. Potem kształcenie teatralne i rytmika. – Te zajęcia są obowiązkowe – uśmiecha się Wiktoria Olęcka-Bukowska, trzecioklasistka. – Dzięki nim może nam się odświeżyć umysł, aby dalej się uczyć – tłumaczy poważnie. – Poza tym te lekcje rozwij ają naszą wyobraźnię – kończy Wiktoria. Gdy Wiktoria rysuje, Adaś Tratkiewicz ćwiczy grę na pianinie. – Gram moje ulubione „Scherzino” – rzuca na powitanie pierwszoklasista. – To dobry wiek, żeby rozwijać w dzieciach muzyczne talenty – tłumaczy pan Łukasz Mrozik, instruktor Adasia. Pan Łukasz prowadzi też szkolny chór. Po trzeciej klasie Adaś i jego koledzy zdecydują, które z artystycznych zajęć będą kontynuowali.