nasze media MGN 11/2024

William Blake (1757-1827)

|

MGN 06/2004

dodane 17.07.2006 13:28

DUCH PCHŁY

Czy widzieliście ducha pchły?

Gdybym zadał takie pytanie poważnie, powiedzielibyście pewnie: „Dobrze, dobrze, już wszystko w porządku, zaraz przyjadą panowie, zrobią zastrzyk...”. Był jednak taki malarz, który twierdził z absolutną powagą, że takowego ducha widział. Nazywał się William Blake – znaczy się ten malarz, a nie duch. Mieszkał w Londynie i nie tylko malował, ale i pisał niezłe wiersze. Do tego stopnia niezłe, że dzisiaj uważa się go za jednego z najlepszych poetów angielskich. Żył w czasach, kiedy pchły były czymś równie oczywistym, jak dzisiaj wirusy komputerowe. Gnieździły się te stworzonka wszędzie – w pościeli, bieliźnie, a szczególnie lubiły podróżować pod upudrowanymi perukami eleganckich panów. No ale żeby ktoś widział ich duchy, to się już nie zdarzało. Aż do pewnego wieczoru 1819 roku. Akurat wtedy do londyńskiego mieszkania Blake’a przyszedł jego znajomy. Od progu zauważył, że gospodarz jest jakiś nadzwyczaj podniecony. – Słuchaj, widziałem cudowną rzecz: ducha pchły! – emocjonował się. – Narysowałeś go? – zapytał znajomy.
– Nie, chociaż powinienem. Ale kiedy znów się pojawi, zrobię to... – w tym momencie Blake przerwał, wpatrując się w kąt pokoju. – Jest! Podaj moje rzeczy – wyszeptał gorączkowo. Nie odwracając wzroku zaczął szkicować zjawisko. – Widzę jego ostry język i naczynie na krew. Cały jest pokryty łuskowatą skórą, złotą i zieloną – mówił nie przestając rysować.
Czy Blake naprawdę coś widział, czy zmyślał, trudno powiedzieć, ale na podstawie rysunku stworzył wkrótce obraz „Duch pchły”. To właśnie ten, który tu widzicie. Niektórzy twierdzili, że artysta dał w ten sposób dowód choroby psychicznej, ale sposób wykonania dzieła wydaje się temu przeczyć.
W ogóle dziwny człowiek z tego Blake’a. Od dzieciństwa miał ponoć jakieś wizje, tyle że nie takie absurdalne. Mówił, że widzi proroka Ezechiela, anioły, a nawet Pana Boga. Ciekawe, że specjalnie nikt się tym nie przejmował, tyle tylko, że rodzice małego Williama posłali go do szkoły rysunkowej, no bo „taki wrażliwy”. Rzeczywiście, miał talent, ale zamiast zostać artystą, zdecydował, że będzie rytownikiem. Rytownicy w tych czasach byli uważani za rzemieślników, ale mieli pewniejszy fach niż artyści. Ta praca też pozwalała mu tworzyć, więc tworzył ryciny, które następnie odbijał w książkach i innych drukach. Robił to według własnej, udoskonalonej metody, której pomysł dał mu podobno – w widzeniu oczywiście – jego zmarły brat. Dopiero 150 lat później odkryto, na czym polegała owa metoda. Brat się spisał.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..