Hau, Przyjaciele!
Muszę się wam do czegoś wstydliwego przyznać. Otóż, zostałem nianią psiego szczeniaka. Konkretnie- nianią bokserka Michasi. Wiem, że nie jest to zajęcie dla dojrzałych psów, ale ktoś musi to zrobić, przecież nie oddam go w łapy starej kocicy. Zresztą, to też poważny problem, bo maluch wczoraj zobaczył kocicę i rzucił się na nią. A ona, przyzwyczajona do szacunku ze strony wszelkich zwierząt, nawet nie wskoczyła na murek. No i szczeniak ją lekko potarmosił, ta w pisk, on zacisnął szczęki, dzieci w krzyk, tylko ja przytomnie chwyciłem go za kark i oderwałem od jej karku. Wtedy kocica uderzyła go łapą w pysk, więc on w płacz, ale jaki! No dom wariatów. "Tobi, wychowaj nam szczeniaka"- poprosiła mama Michasi. Wszyscy ją poparli. Nie miałem wyjścia. No to trąciłem go nosem i pokazałem, że ma iść za mną. Powoli obeszliśmy ogród. Wszystko go cieszy, każdy krzak chce szarpać, wyrywać, do tego kopać dołki. Przyniosłem z mojej tajnej skrytki starą kość, największy skarb, jaki posiadam. Chwycił ją ochoczo, pomerdał kikutem ogona i dumnie wyprostowany szedł za mną grzecznie. No, może coś z niego wyrośnie? Dzisiaj do wieczora powtórzę mu z 10 razy, że naszą kocicę należy szanować, a wszelkie obce koty gonić. Jutro będę tłumaczył, że nie musi rozpaczliwie płakać, gdy Michasia pójdzie do szkoły. Zresztą, tę lekcję będziemy powtarzali aż do piątku. Zdradzę mu tajemnicę, że gdy dzieci nie ma, to można wylegiwać się w ich pościeli, spróbować dorwać się do śmieci, poznosić do swojego kosza skarpety, które gdzieś rozrzucili. A na końcu nauczę go, jak dobry pies wita właścicieli. Cześć. Tobi