Hau, Przyjaciele!
Już wczoraj wszyscy mówili, że czeka nas gorący dzień. Co prawda rano, gdy wybiegłem do ogrodu, było rześko i świeżo, ale niebo cieszyło błękitem. Zadzwonił Łukasz, by w ramach dalszego treningu pójść lasami na Czechowice, tam ochłodzić się pływaniem i znowu wracać pieszo. Rozdzwoniły się telefony do rodziców i po konsultacjach ustalono, że kondycję wyrabia się też na rowerach, więc w ten sposób ma się odbyć nasza wyprawa. Paulina wzięłą rower Pani, gdzie jestt umocowany specjalny koszyk dla mnie. Dosyć szybko musiałem z niego skorzystać, gdyż dzieci pędziły, popisując się swoją doskonałą kondycją. Nad wodą moje zadanie to pilnowanie rzeczy. Dzieci prawie nie wychodziły z wody, grały w niej siatkówkę, nurkowały, szalały i tylko na krótką chwilę przychodziły na koc. Nie nudziłem się, bo nieustannie czuwałem. Na Czechowice przyjeżdżają psy, trzeba się więc popisać przed obcymi. Poza tym dużo tu koni, za którymi nie przepadam. Byłem przygotowany na ich odparcie, gdyby któryś zbliżył się do naszego koca. Cześć. Tobi.