Hau, Przyjaciele!
Sobota czystych okien. Pierwsza wzięła się za tę pracę mama Łukasza z Jadzią. Nasza Pani akurat wracała ze sklepu. Chwilę pogadała z sąsiadką, ale ja już wiedziałem, że zaraz zarządzi pobudkę i rozdzieli prace. Tylko, że Pan natychmiast przypomniał sobie o wiosennym przeglądzie samochodu. No i trzeba go gruntownie go wysprzątać. Kuba złapał odkurzacz, wybiegł szybko za ojcem. Ja też wymknąłem się za nimi. Jednak dostrzegłem z ogrodu, że Pani i Paulina są w doskonałych humorach. Wszystkie sąsiadki żartowały, polerując szyby na najwyższy połysk. Zaraz zacząłem wesoło ujadać na wszystkich i wszystko. Z dachu garażu Funia spoglądała na moje wycyny z pełną pogardą. No cóż, nigdy nie zrozumiem kociej natury. Niby flegmatyczna, a przecież widziałem, jak potrafi znienacka zaatakować ptaszki. Nadmiar energii zużyłem biegnąc w południe z Kubą do Babci. Ugotowała przezornie tyle gołąbków, że podzieliła się z nami. A gotować to Babcia potrafi rewelacyjnie! Wiedziałem, że w plastykowych pojemnikach jest też coś dla pieska. Cześć. Tobi.