Dlaczego zdarzają się wypadki i inne nieszczęścia? Bo Bóg tak chciał. A może On jednak nie panuje nad wszystkim? Może nie ma wpływu na życie ludzkie? I w końcu, czy Bóg chce zła?
Droga Marto.
Bóg panuje nad wszystkim z jednym wyjątkiem: nie panuje nad ludzką wolą. Nie dlatego, że nie może, ale dlatego, że nie chce. Dał nam wolną wolę, bo chciał, żebyśmy MOGLI Go pokochać, a nie MUSIELI. Gdybyśmy nie mieli wolnej woli, robilibyśmy dokładnie to, czego Bóg od nas by chciał, ale czy to byłaby miłość?
Wyobraź sobie, że skonstruowałaś robota, który wygląda jak chłopak i jest zaprogramowany na powtarzanie: „Kocham cię, kocham cię, kocham cię”. I co, uwierzyłabyś, że on cię kocha? Byłabyś szczęśliwa, że cię wybrał? Oczywiście nie, bo on by cię nie wybrał. On tylko realizowałby wgrany w siebie program.
Gdybyś mu wgrała program nienawiści, to ten sam robot goniłby cię po domu z nożem. A gdybyś mu wgrała oba programy naraz, goniłby cię z nożem, wołając „Kocham cię”. Bez sensu? No właśnie – dlatego Bóg na to nie idzie.
Gdybyśmy nie mieli wolnej woli, bylibyśmy takimi robotami Pana Boga. Gdyby nas zaprogramował na wielbienie, bilibyśmy czołami i wołali: „Chwała Tobie”, a gdyby miał ochotę posłuchać czegoś przeciwnego, wygrażalibyśmy Mu i bluźnili.
Sama widzisz, że jedynym sposobem na to, by człowiek sam od siebie coś wybrał, jest danie mu wyboru. Jeśli mamy Boga naprawdę kochać, musimy też mieć możliwość powiedzenia Mu: „Nie chcę Cię znać”. Stwórca zaryzykował, że takimi nas stworzył. Ta nasza wolność to dar zupełnie niesłychany. Dlatego teraz Bóg „drży”, czekając na nasz wybór. Drży bardziej niż chłopak, który mówi dziewczynie „kocham cię” i nie wie, czy usłyszy to samo. Bo kto mówi „nie kocham”, ten odchodzi. I my możemy odejść. Bóg nas nie zmusi do niczego, nawet do wejścia do nieba, ale chce, żebyśmy tam się znaleźli. A ponieważ chce, to nam podpowiada „zrób to” albo „nie rób tego”. Mówi to za pośrednictwem sumienia, nauki Kościoła, podsuwa ludzi i zdarzenia. I to jest ten wpływ Boga na nas, o który pytasz. Bo Bóg wpływa na nasze życie, ale wpływ to nie nakaz.
Pytasz, czy Bóg chce zła. Nie chce. W Księdze Mądrości czytamy: „Śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących” (Mdr 1,13). Śmierć ciała i inne przykre zdarzenia to nie jest skutek woli Bożej, lecz tego, że człowiek woli Bożej nie był posłuszny. Ale choć wypadki, choroby i śmierć nazywamy nieszczęściami, to są to nieszczęścia chwilowe. Dzięki ofierze Jezusa wszystkich nas dotyka jedynie cień śmierci. To tylko z naszej, ziemskiej strony, śmierć ciała wygląda strasznie, ale od strony nieba widać, że to tylko ciasne przejście do nieopisanego i – co najważniejsze – wiecznego szczęścia. Bo to nie jest prawdziwe nieszczęście, że komuś cegła na głowę spadła. Nie jest prawdziwym nieszczęściem, że ktoś złamał nogę. To wszystko przemija. Można być szczęśliwym bez nóg, bez rąk i ze złamanym kręgosłupem, a można popełnić samobójstwo będąc zdrowym, pięknym i bogatym. Bo prawdziwe nieszczęście nie jest tym, co się człowiekowi przydarzyło, lecz złym wyborem, który człowiek podjął. Jest tylko jeden zły wybór – grzech. Kto trzyma się woli Bożej, tego prawdziwe nieszczęście nigdy nie dotknie.