nasze media MGN 05/2024
dodane 17.12.2007 17:55

Zima

Agata Kwarciany, kl. IVa

Zima. Nie lubię jej. Zawsze jest plucha i zimno. Jedyny plus zimy to ferie i święta.
Stałam tak przy oknie i gapiłam się na termometr. Minus 13 stopni. Mamy w Polsce Antarktydę! Miałam zamiar iść spać, ale (niestety) ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam. Pierwsze co mnie zdziwiło to stołek stojący na progu. Skąd tu stołek? Dopiero później się dowiedziałam, że zostawił go dozorca, po wymianie żarówki.
Na stołku stał mój przyjaciel Florek – dziesięciocentymetrowy krasnoludek – z malutkimi saneczkami. Wesolutkim głosem zawołał:
- Cześć! Pójdziesz ze mną na sanki?
-W taką pogodę? Jest zimno jak na Antarktydzie!
- Jaka zła pogoda? Jak najbardziej odpowiednia dla tej pory roku. Świetna na jeżdżenie z górki na sankach.
Chcąc nie chcąc (bo nie wypadało odmawiać) musiałam zrezygnować z dalszego spania i wyjść na zimny i mokry śnieg. Już chyba piąty raz wciągałam sanki na górkę. Dlaczego wymyślają internet i tego typu rzeczy, a nie wymyślili automatycznego wciągacza sanek na górkę.
- Hej! Czemu nie zjeżdżasz? Pani zima ustaliła, że teraz ma być snieg, więc trzeba z tego skorzystać. Latem Pani Zima odjeżdża do Królestwa Pór roku i jak wtedy ci się zachce śniegu, to Pan Lato go nie zrobi. Korzystaj ze śniegu – powiedział Florek.
Ja nie lubię śniegu – burknęłam.
I wtedy przyszedł mi do głowy świetny pomysł. Mogłabym iść do Pani Zimy i umówić się z nią, aby zima skończyła się, powiedzmy wraz z Nowym Rokiem. Tylko gdzie ona jest?
-Florek, Gdzie jest Pani Zima?
-Pani Zima? W swoim pałacu na biegunie południowym. A co, chciałabyś do niej pojechać?
-Aha, pojechać i powiedzieć, żeby zima się wcześniej skończyła.
-Wcześniej, mówisz? No dobrze, tak do połowy stycznia mogłaby być. Dojechać, znaczy dolecieć, możemy samolotem, ale nie wiem po ile jest bilet dla krasnala. Możemy polecieć łabędziem. Pasuje?
-Łabędziem?! - zdziwiłam się.
-Łabędziem. Niestety tylko one są dostępne o tej porze roku. Dobra, to pakuj manatki, a ja zamawiam „samolot” pierwsza klasa. - Florek zagwizdał i wkrótce pojawił się piękny biały łabędź.
- Cześć latacz, podrzucisz nas na Antarktydę?
Łabędź skrzywił się, ale potem pokiwał głową.
- On nas uniesie? -Zapytałam z niedowierzaniem.
- Spokojnie, jest szybki i silny jakby codziennie ćwiczył na siłowni.
Wsiedliśmy do „samolotu” i unieśliśmy się wysoko, wysoko. Jak fajnie tak wysoko lecieć, i to w dodatku na łabędziu. Lecieliśmy nad morzem, takim ciemnogranatowym. Pod nami wesoło skakały delfiny, a zdziwione mewy szybko odlatywały w bok. Nawet jakiś statek widziałam z góry. Ciekawe jak jego pasażerowie zareagowali na nasz widok. Jeżeli nas dostrzegli to pewnie w pośpiechu poszli do psychiatry pokładowego. O Antarktyda! Ciekawe, ile lecieliśmy...
Tamta góra to pewnie pałac Pani Zimy. Jaki on wielki! Nasz Pałac Kultury jest przy nim jak domek dla lalek.
Wylądowaliśmy , a Florek zwariował na widok takiej kupy śniegu i zaproponował abyśmy ulepili bałwana.
Z niechęcią się zgodziłam. Niestety, ze względu na brak tradycyjnych materiałów, nos zamiast z marchewki musieliśmy zrobić z piórka łabędzia. Później robiliśmy orły na śniegu, wszyscy, łącznie z łabędziem. Widziałam nawet prawdziwego morsa i pingwina, którzy nieśmiało próbowali nas naśladować przy „robieniu orła”. Uznałam, że kaczka porusza się dość śmiesznie ale pingwin w tej dyscyplinie bije ją na głowę. W końcu po około godzinnej zabawie na śniegu poszliśmy do pałacu Pani Zimy. Stanęliśmy przed budynkiem ze strzelistymi wieżami i rozglądaliśmy się za bramą wejściową. Była tak wielka , że początkowo myśleliśmy, że to ściana. Za tymi ogromnymi wrotami zobaczyliśmy Panią Zimę. Była to wysoka kobieta ubrana w białą suknię i płaszcz a na jej głowie pobłyskiwała korona z lodu. Po lodowej komnacie snuła się jak jakiś duch.
-Dzień dobry – powiedziałam - chciałam się zapytać kiedy Pani kończy zimę?
-21 marca – odezwała się zimnym jak lód głosem.
-A, można by skończyć później?
-Chciałaś się zapytać, czy nie można by skończyć wcześniej – szeptem wtrącił Florek.
-Spodobała mi się zima. Można robić tyle fajnych rzeczy. To co, można później?
-Można. Do końca marca będzie zima.
-Dziękujemy. Do widzenia.
Po wyjściu z pałacu z radości obrzuciliśmy się śnieżkami a później wsiedliśmy do naszego „samolotu” i wróciliśmy do domu.
Jak do tej pory była to moja największa zimowa przygoda.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..