nasze media Mały Gość 04/2024

Agnieszka

dodane 16.04.2008 21:11

Dziennik nastolatki- część II

- Kochanie! Wstawaj!- słyszę nad uchem. Otwarłam oczy i ujrzałam pochyloną nade mną mamę. Ziewnęłam głośno i przetarłam oczy. Spojrzałam na zegarek. Pół do siódmej. Westchnęłam i spojrzałam z wyrzutem na moją mamę.
-Co tak na mnie patrzysz? Wstajemy. Masz iść przecież do szkoły? - powiedziała mama i pogłaskała mnie po głowie, czego nie lubię. Wyszła z pokoju, zamykając drzwi mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i w głowie pojawił mi się ten sam problem? W co ja się ubiorę?...
Po 15 minutach zeszłam na dół do kuchni ubrana w dżinsy i w czerwoną bluzkę na ramiączkach. Mama spojrzała na mnie sceptycznie i położyła mi śniadanie na stole.
- Andzia, nie za skąpa dla bluzka? Ubierz może lepiej jakąś z krótkim rękawem, a nie na ramiączkach?
- Mamo!- Jęknęłam. Mam 14 lat!!
- Wiem, wiem, ale i tak zawsze będziesz dla mnie moją kochaną córeczką -zakończyła mama. No tak, znowu zaczyna. Moja mamusia kocha tak mi mówić, wie, że mnie to denerwuje.

Wzięłam ostatni łyk kawy zbożowej i pognałam do pokoju po moją torbę. Założyłam ją na ramię i przejrzałam się w lustrze, wiszącym na drzwiach mojej szafy. Ujrzałam w nim swoje odbicie i westchnęłam głośno. Końcówki moich brązowych włosów opadających na plecy, jak zwykle kręciły się a moje policzki, wieczne lekko zaczerwienione zdobiły piegi.
- Andzia!!! Bo się spóźnisz! -usłyszałam z doły krzyk mamy.Spojrzałam ostatni raz w lustro i zeszłam na dół do przedpokoju.
-Andzia, może ubierzesz jakiś sweter? -zaczęła mama opierając się o framugę drzwi.
- MAMO! Na dworze jest 26 stopni a ty mi każesz ubrać sweter!
- No już dobrze. Idź już.
Wyszłam z domu, a lekki ciepły wiaterek uderzył w moją twarz.Ruszyłam w kierunku mojej szkoły. Gdy dotarłam na miejsce trwały jeszcze lekcje. Nie czekałam jednak długo, bo po 5 minutach zadzwonił dzwonek i korytarze wypełniły się uczniami. Według planu moja klasa miała mieć teraz godzinę wychowawczą. Poszłam więc pod klasę. Zastałam tam całą I a. Przywitali mnie z uśmiechem na twarzy. Zostałam oczywiście obsypana milionami pytań- dlaczego wyjeżdżam, czy wrócę, gdzie się wyprowadzam i na ile? Nie wiedziałam, na które pytanie miałam najpierw odpowiedzieć, dlatego też
milczałam. Zadzwonił dzwonek, oznajmiający koniec przerwy i rozpoczęcie lekcji. Przyszła moja wychowawczyni i otworzyła drzwi klasy. Weszłam do niej jako ostatnia i usiadłam jak zwykle w drugiej ławce.
- Słuchajcie- powiedziała wychowawczyni do klasy, która momentalnie zamilkła.
- Jak już wiecie, nasza koleżanka, Andzia wyjeżdża i dziś pojawiła się po raz ostatni w tej szkole. Nauczycielce przerwały jednak wielkie pomruki niezadowolenia. Nie trwało to jednak długo, gdyż pani Rohwein wskazała ręką, by wszyscy zamilkli.
-Aniu- powiedziała do jednej dziewczyny z mojej klasy i wskazała ręką na środek klasy. Anka wyszła z ławki.
- Andzia. Będzie nam Ciebie bardzo brakować, byłaś wspaniałą uczennicą, super koleżanką i niezastąpioną przyjaciółką dla niektórych z nas. Dlatego też, mamy dla Ciebie małą pamiątkę.
Wszyscy zaczęli bić brawa, choć szczerze mówiąc nie wiem, dlaczego. Podeszła do mnie Sonia i wręczyła mi zdjęcie, ale nie byle jakie zdjęcie, tylko zdjęcie całej klasy z podpisami, oprawione w srebrną ramkę. Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję- powiedziałam i po prostu się popłakałam. Kto by to kurcze widział, żeby czternastolatka beczała. Nie wiem. Ale chyba nie jestem wyjątkiem, bo Soni też spłynęło kilka łez po policzku. Wstałam i podeszłam do wychowawczyni. Powiedziałam, że muszę już iść. Tak naprawdę to nie chciałam nigdzie wychodzić, ale nie zniosłabym w tej klasie ani chwili dłużej. Perspektywa, że już się nigdy z nimi nie zobaczę po prostu mnie dobija.
Nauczycielka przytuliła mnie mocna, aż zabrakło mi tchu i życzyła mi powodzenia w dalszej nauce. Następnie uścisnęłam wszystkich po kolei. Stanęłam na progu klasy i rozejrzałam się po moich znajomych. "To już koniec?"- powiedziałam w myśli i wyszłam. Nie odwracając się pobiegłam w
kierunku wyjścia ze szkoły. Przystopowałam dopiero w połowie drogi do mojego domu. Usiadłam na pobliskiej ławce. Spojrzałam na zdjęcie, które trzymałam nadal w ręce. Mimo woli uśmiechnęłam się. Schowałam je do torby i rozejrzałam się po okolicy. Pięknie tu. I pomyśleć, że już tu nie wrócę.
Westchnęłam i zaczęłam zakręcać końcówki moich włosów na palcu. Zawsze tak robię, jak marzę. Nie wiem ile czasu, spędziłam w parku na ławce. Ale na pewno nie mniej niż 30 minut. W końcu wstałam i ruszyłam dalej przez park w kierunku mojego domu. "Andzia!!! "- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się. W moim kierunku biegł Boguś. Boguś to taki mój kolega, dobry przyjaciel. No dobra, nie będę Wam kitu wciskać. Boguś to mój chłopak. Zresztą, nie wiem, czy to mój chłopak. Po prostu to jest tak, że on mi się podoba i ja jemu się podobam. Czasami, jak chodzimy razem po parku, to trzymamy się za ręce albo on mnie obejmie w talii. Tak oficjalnie to nie jesteśmy razem.

Na widok Bogusia uśmiechnęłam się. "Andzia!"- powiedział, gdy doszedł do mnie. Następnie mnie mocno przytulił. "Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz!? CO?! Będę tęsknił!!!"- powiedział i zrobił smutną minę. Uśmiechnęłam się. Stanęłam na palcach (Boguś jest ode mnie
wyższy o głowę) i zarzuciłam mu ręce za szyje. "Będziemy w kontakcie przecież."
- Wiem - odpowiedział i ściągnął moje ręce z jego szyi, a następnie złapał mnie za rękę. Ruszyliśmy spacerkiem w kierunku mojego domu.
- Andzia- powiedział cicho Boguś. Stanęliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Boże, ale on ma piękne oczy. Takie orzechowe. Dlaczego ja wcześniej tego nie zauważyłam? Jestem widocznie mało spostrzegawcza. Ale wracając do obecnej sytuacji. Wiedziałam, co się teraz stanie. Boguś dotknął swoimi, dłońmi moje policzki i przybliżył nimi moją twarz do swojej. Po chwili nasze ustna zetknęły się? Jejku, ale to romantyczne i takie słodkie!!!Niestety, szczęście nie może trwać wiecznie. Usłyszałam za sobą głos, którego na pewno nie chciałabym usłyszeć w tym momencie. "Andzia!"- powiedział jakiś męski głos. Zresztą, co ja będę ukrywać. To był głos mojego taty. Oderwałam się od ust Bogusia i odwróciłam się w stronę ojca. Stał z pół metra przede mną. Mówiąc szczerze, zdziwiłam się jego obecnością, bo rzadko bywa w Szczecinie.
"Angelika!"- powiedział ostro. Z dzieciństwa wiem,że ten ton nie wróżył nic dobrego.Złapałam się ręki Bogusia i spojrzałam na mojego ojca. "Co ty tutaj robisz?"- zapytałam.
- Zapytałbym się Ciebie o to samo- odpowiedział i spojrzał sceptycznie na mojego chłopaka. Spojrzałam na Bogusia przepraszająco. "Muszę z nim pogadać. Żegnaj"- powiedziałam i odważywszy się na ten ruch - pocałowałam go w usta. Następnie podeszłam do ojca.
- Żegnaj? powiedział cicho Boguś, odwrócił się i poszedł wolnym kokiem w przeciwną stronę.
- Co ty tutaj robisz?! Jak zwykle musisz wszystko popsuć?!! -Krzyknęłam. Bo to prawda. Mój ojciec musi zawsze wszystko spaprać.
- Uspokój się Angela. Wracałem właśnie od Twojej matki i zauważyłem Was tutaj. Słyszałem, że się wyprowadzacie?
Zdziwił mnie tym pytaniem. Byłam pewna, że na mnie nakrzyczy. Ale nie zrobił tego.
- Owszem. Jutro jedziemy do Katowic.
- To trochę daleko, nie uważasz?
- Racja. Ale przynajmniej tak daleko, żeby zacząć życie odnowa ? BEZ CIEBIE- powiedziałam. Znienawidziłam ojca za to, że zostawił moją mamę i mnie. I szczerze mówiąc- znalazłam jeden plus tej całej przeprowadzki. Będę żyć z dala od ojca.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..