nasze media MGN 05/2024

Joanna Kojda

dodane 15.02.2024 09:30

Pamiętajcie o Betlejem

Zawsze uśmiechnięty, kocha polskich pielgrzymów i z otwartym sercem czeka na nich w Betlejem.

Rony Tabash to palestyński katolik, który w Betlejem prowadzi sklep z dewocjonaliami. The Nativity Store istnieje prawie sto lat, od 1927 roku. Najpierw pracował w nim dziadek Rony’ego, potem jego tata, teraz on. Następny w kolejce jest jego syn.

Nie ma pielgrzymów

To miejsce zna każdy, kto odwiedza Betlejem. Sklepu, który jest bardzo blisko bazyliki Narodzenia Pańskiego, nie sposób ominąć. Polacy zobaczą tu nawet zdjęcie Rony’ego z polską parą prezydencką. „Miejsce z duszą, obok którego nie można przejść obojętnie, zwiedzając Betlejem. Sprzedawca z wielkim sercem, zarażający uśmiechem i pozytywną energią” – napisała Daria Dykas na facebookowej stronie sklepu. To jedno z wielu takich wspomnień w języku polskim. Co ciekawe, Rony poza tym, że dobrze mówi po angielsku, włosku i francusku, zna też język polski. Pewnie dlatego jest znany w naszej ojczyźnie. – Jak twój polski? – pytam po angielsku. – Trochę zapomniałem… nie ma ludzi, dlatego zapomniałem – odpowiada po polsku. I nie wiadomo, kiedy Rony znów porozmawia ze swoimi polskimi klientami…

Nie ma pracy ani nadziei

– Jesteśmy bardzo dumni z tego, że tak jak Jezus urodziliśmy się w Betlejem – mówi Rony. – Dlatego mamy misję, specjalne zadanie: pozostać na tej ziemi. Zawsze powtarzam, że ta ziemia jest położona na skałach, ale to my jesteśmy żywymi kamieniami. Jestem prawdziwym katolikiem z Betlejem – dodaje. Życie Rony’go i jego bliskich w ciągu ostatnich kilku lat bardzo się zmieniło. Najpierw wybuchła pandemia covid, która sparaliżowała cały świat; do Ziemi Świętej nie przybywali pielgrzymi. – Teraz jest jeszcze gorzej – mówi Rony. Od października 2023 roku trwa wojna Izraela ze Strefą Gazy. Cierpią wszyscy mieszkańcy tej części świata. Cierpią także Rony i pracujące dla niego palestyńskie rodziny tworzące stajenki, krzyże czy różańce. Brak turystów i pielgrzymów paraliżuje życie wszystkich mieszkańców Betlejem. Zamknięte są nie tylko sklepy z pamiątkami. Pustkami świecą restauracje, hotele czy kawiarnie. Wszyscy są w bardzo trudnej sytuacji. – Nie mamy pracy ani nadziei. Chcemy tylko pokoju i bezpieczeństwa dla nas i dla naszych dzieci. Ludzie nie zdążyli dojść do siebie po covidzie, a teraz znów Ziemia Święta jest opustoszała – mówi Rony. – A Betlejem to miasto wszystkich wierzących, nie tylko mieszkańców, i właśnie dlatego musimy go bronić – mówi.

Pamiętajcie o nas, o naszych dzieciach

Betlejem potrzebuje naszej modlitwy. – Jesteśmy coraz bardziej bezsilni – przyznaje Rony. – Staramy się modlić, ale potrzebujemy też waszej modlitwy – dodaje. – Wiem, że Polacy kochają Betlejem, dlatego prosimy was o modlitwę. My chcemy tylko normalności, po prostu chcemy żyć. Mamy rodziny, dzieci, chcemy pracować i zarabiać. Czasem brak nam już nadziei – mówi smutno. Rony boi się o przyszłość swojego dwunastoletniego syna i innych dzieci z Betlejem. – Pamiętajcie o Betlejem, o naszych dzieciach, które mają takie same marzenia jak wy, które chcą się uczyć i bawić, żyć w pełnych rodzinach – mówi, prosząc o modlitwę czytelników „Małego Gościa”. – Proście Dzieciątko Jezus, żeby dzieci z Betlejem zostały w tym mieście, o sprawiedliwość dla nich i o lepszą przyszłość. – Betlejem to wyjątkowe miejsce – mówi Rony na koniec naszej rozmowy. – Tu urodził się Zbawiciel. Betlejem łączy cały świat, jest miejscem pojednania, jest mostem.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..