Hau, Przyjaciele!
Po roratach Paulina zabrała mnie na spacer i razem odprowadziłyśmy Filipka. Małemu nie zamykały się usta i pytał o każde zwierzę, które było lub tylko mogło być w betlejemskiej stajence. Wiedziałem, że moja młoda Pani jest przygotowana, ale naprawdę zaskoczyła mnie urokiem legend. Niestety, nie było ani jednej o psie. No po co się trudzić opowieścią o kocie, który chciał ogrzać Dzieciątko Jezus i szybko lizał zabrudzoną sierść? Bo oczywiście św. Józef odnalazł go w popiele. A gdyby tam był pies, to nie trzeba by tracić czasu na czyszczenie. No i po co okrywać małego Jezusa pajęczyną tkaną naprędce pod dachem przez życzliwego pająka? Przed pasterzami pewnie przybiegł do stajenki pies. A wtedy wszystkie zwierzaki mogą usunąć się w cień. My grzejemy, chronimy, rozbawiamy. Słuchałam opowieści Pauliny z mieszanymi uczuciami. Z nadmiaru emocji pogoniłam jakiegoś kota, co wystraszyło Filipa, a ja po raz kolejny usłyszałam o przekuwaniu mieczy i włóczni na lemiesze i sierpy. No co, znowu zapomniałam, jutro będzie lepiej. Cześć. Astra
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.