Hau, Przyjaciele!
Wczoraj było wielkie sprzątanie, pakowanie, a potem pogodny wieczorek, gdzie na zmianę śpiewały dziewczyny i miejscowi. Ale potem już tylko wspólne śpiewy i wesołe opowieści. Czyja historyjka będzie najśmieszniejsza? A czyja taka z dreszczykiem? Miejscowi opowiadali o burzach, o spotkaniach z dzikami, rysiami, nawet z niedźwiedziem. W to nie bardzo chcieliśmy uwierzyć, więc zaczęło się fantazjowanie i tak bez końca. Zabrakło drzewa do ogniska, ale nikt nie chciał odejść. Mało tego, młodzież chyba zgłodniała, więc pojawił się chleb ze smalcem. Zapomniałam o ambicji, o dumie i żebrałam u każdego, a kilku najmłodszym wręcz wyjmowałam ostatnie kąski z rąk. Paulina na szczęście ciągle dokrajała nowe kromki i nie zauważyła mojego haniebnego zachowania. Na koniec stara Weronka tłumaczyła dziewczynom, jak się taki pyszny smalec wytapia, a one notowały, więc mam nadzieję, że gdy tylko zrobi się chłodno, to i u nas w domu takie pyszności się pojawią. Bo na wiejskie kwaśne mleko nie mamy podobno nadziei. To tutejszy rarytas. Chociaż było mi tu tak dobrze, to jednak cieszę się na spotkanie z rodzinką, cieszę się na mój dom. Wieczorny chłód zdaje się namawiać, by się zakopać pod kocem, przytulić się do czytającej książki Pauliny . Cześć Astra