Pewnego pracowitego dnia, gdy uratowałem już wszystkie jeże i jerzyki, zadzwonił telefon.
D la wyjaśnienia, dla kolcza- stego ssaka walczyłem o nieograniczoną przestrzeń dla wędrówek, a dla ptaków o to, by nie zaklejono im szczelin w murach, w których się gnieżdżą. Gotowy więc byłem do kolejnej interwencji. Głos w telefonie nieco mnie zdziwił. Miałem rozpoznać coś, co miało wielkie oczy i małe uszka. Było puchate i senne.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.