To cud, że przeżył. Serduszko znów zaczęło mu bić. Bóg wrócił mu życie. Nie da mu odejść.
O piątej rano, 25 lutego 2013, mama zobaczyła, że Mateusz ma sine usta i nie bije mu serce. Dziś oddycha za niego respirator, „je” przez rurkę w brzuszku, leży bezwładnie, ale jego oczy uśmiechają się. Swoją delikatną rączkę w zwolnionym tempie wyciąga na przywitanie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.