Niebo miało kolor oceanu. Pachniało imbirem i piernikami. A drzewka przy drodze to już nie były takie zwykłe drzewka. Wyprostowały poskręcane gałęzie, lekko je opuściły i nastroszyły się zielonymi igłami. Nawet Beczka jakoś inaczej merdała ogonem.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.