nasze media Mały Gość 11/2025

Wasz Franek fałszerz

|

Mały Gość 11/2025

dodane 23.10.2025 09:41

Bohaterskie panie

Wiecie co to Girona? Każdy Hiszpan wie, że to miasto w Hiszpanii. Chociaż nie, nie każdy. Na przykład Ramón Martí Alsina w roku 1826 tego nie wiedział, bo wtedy dopiero się urodził. W takim wieku to się nie zna nawet własnego nazwiska, choćby było takie krótkie jak jego. No tak! Jak na Hiszpanię to jest nic.

Wiecie co to Girona? Każdy Hiszpan wie, że to miasto w Hiszpanii. Chociaż nie, nie każdy. Na przykład Ramón Martí Alsina w roku 1826 tego nie wiedział, bo wtedy dopiero się urodził. W takim wieku to się nie zna nawet własnego nazwiska, choćby było takie krótkie jak jego. No tak! Jak na Hiszpanię to jest nic. Taki Pablo Picasso na przykład, ten malarz, na pewno kojarzycie, w całości nazywał się, uwaga: Pablo Diego José Francisco de Paula Juan Nepomuceno María de los Remedios Cipriano de la Santísima Trinidad Ruiz y Picasso. Nie wiem, czy on sam to pamiętał. W każdym razie trudno to powiedzieć na jednym oddechu.

Ale co to ja… Aha, więc ten Ramón Martí Alsina był, podobnie jak Picasso, malarzem. Szło mu jako tako, ale w pewnym momencie wpadł w długi i musiał przyśpieszyć malowanie, żeby więcej zarobić. Był taki moment, że pan Ramón miał siedem warsztatów, w których jednocześnie powstawały jego prace. Jak to możliwe? Ano, jeden obraz malował Ramón, drugi Martí, trzeci Alsina… No dobra, żart. Naprawdę było tak, że większą część malowideł realizowali jego pracownicy, a on jedynie coś tam poprawił, wykończył, no i podpisał. Jego podpis nosi ponad 4 tysiące obrazów z tego okresu! Ale niezależnie od tego sam artysta, czyli Ramón Martí Alsina, przez kawał życia tworzył swoje największe dzieła. Największe rozmiarem, ale też jakością. Najważniejsze dotyczą oblężenia Girony, o której wspomniałem na początku. Obraz „Wielki dzień Girony” ma prawie 12 metrów szerokości i 5,4 metrów wysokości. Ten, który tu widzicie, dotyczy tej samej batalii, ale jest znacznie mniejszy – liczy „zaledwie” 5 metrów na 4 metry. Pan Ramón miał na tle tych obrazów obsesję. Chciał z tego zrobić cykl obrazów, ale nie zdążył przed śmiercią. Po niej zresztą też.

Oba obrazy przedstawiają masakrę, jaką w 1809 roku atakujący Francuzi urządzili broniącym się Hiszpanom, a Hiszpanie Francuzom. Chodzi o oblężenie Girony, które wojska Napoleona próbowały zdobyć, ale przez 7 miesięcy im się nie udawało. Obrońcy walczyli jak lwy, choć najeźdźcy też. W efekcie z 18 tysięcy żołnierzy francuskich pod murami Girony życie straciło około 14 tysięcy. Przez całe oblężenie Francuzi zasypali miasto 20 tysiącami granatów i 60 tysiącami kul armatnich. 12 grudnia obrońcy z powodu chorób i głodu skapitulowali. W obronie Girony poległo około 10 tysięcy żołnierzy i cywilów. Wśród ofiar były także kobiety z tytułowej Kompanii św. Barbary. Ta święta męczennica jest patronką nie tylko górników, ale też ludzi zagrożonych gwałtowną śmiercią. Te dzielne panie starały się przed taką śmiercią ratować rannych. Były więc, można powiedzieć, sanitariuszkami. Co prawda nie było jeszcze organizacji Czerwonego Krzyża (powstanie w 1859 roku), ale powstawały już grupy ludzi niosących pomoc ofiarom starć zbrojnych. Należą do nich wszystkie widoczne na obrazie kobiety. O przynależności do kompanii mówią czerwone opaski zawiązane na lewej ręce każdej z nich. Widzimy, jak dźwigają bezwładne ciała wśród bitewnego chaosu, narażając swoje życie. Jedna z pań, widoczna nieco na lewo od centrum obrazu, osuwa się na ziemię trafiona pociskiem. Nie ma jednak czasu na zastanawianie się. W gruzowisku fortyfikacji leży wiele ciał i trzeba ratować kogo tylko można.

Ten obraz to hołd dla bohaterskich obrońców Girony, wśród których szczególnie zaszczytną służbę pełniły damy spod znaku świętej Barbary. Nie wiadomo, ile z nich poległo, ale trudno o piękniejszą śmierć niż taka, którą się ponosi podczas niesienia pomocy innym ludziom.

No to, kochane smoki, do roboty. Szukamy fałszerstw, tym razem jest ich osiem.