nasze media MGN 10/2024

Franek Fałszerz

|

MGN 12/2003

dodane 29.05.2020 14:48

Ach, co to był za pogrzeb

Domenikos Theotokopulos "El greco" (1541-1614), "Pogrzeb hrabiego Orgaza", Santo Tomé

 Dawno temu pisałem już o autorze poniższego obrazu, ale Wy tego nie pamiętacie. A na pewno nie pamiętacie samego autora, bo on umarł w 1614 roku. Nie sądzę, żeby ktokolwiek z Was był tak stary, zwłaszcza żadna z czytających to dam. Ale do rzeczy. Chodzi o El Greca, który przywędrował ongiś do hiszpańskiego Toledo. Nazywał się łatwiutko: Domenikos Theotokopulos, ludzie jednak mówili o nim „Grek”. I tak mu zostało – El Greco.

W tym Toledo szybko zdobył sławę, więc i pieniądze. Podziwiali ludzie jego obrazy, choć wcale nie były takie realistyczne. Miał swój styl. Postacie wydłużone, linie niespokojne, jakby chwiejące się na wietrze płomienie. Któregoś razu do pracowni przyszedł proboszcz parafii San Tomé i poprosił o duży obraz do kaplicy grobowej niejakiego hrabiego Orgaza. Hrabia ów spoczywał w tej kaplicy. Spoczywał, oczywiście, wiecznie, bo już nie żył. Rzecz jednak w tym, że ta wieczność dała się porządnie we znaki mieszkańcom jego dawnych włości. Ten hrabia był bowiem bardzo hojny za życia, ale niestety, również i po śmierci. Zacny hrabia umierając zapisał na kościół San Tomé roczną rentę, która miała być ściągana z jego poddanych. No i była, i była, i była. 

Kiedy minęło 250 lat, potomkowie tamtych poddanych w końcu powiedzieli „basta” (zdaje się, że Hiszpanie tak mówią, kiedy chcą powiedzieć „dosyć”). Ale na to oburzył się proboszcz parafiirencistki i oddał sprawę do sądu. No i wygrał. Z wdzięczności do hrabiego postanowił upiększyć jego kaplicę z części odzyskanych pieniędzy. Tak więc El Greco dowiedział się, że ma namalować pogrzeb hrabiego Orgaza. Proboszcz opisał mu dokładnie, co ma być na malowidle. Najważniejsze było przedstawienie sceny złożenia do grobu. Czynności tej mieli dokonywać święci Szczepan i Augustyn, bo była legenda, że taki cud tam się wtedy wydarzył. Proboszcz święcie w to wierzył, a nawet załatwił u króla zaświadczenie o prawdziwości tego cudu. Nie wiem skąd król miałby o tym wiedzieć, ale niech tam.

W każdym razie obraz powstał i okazał się jednym z najlepszych dzieł El Greca. Dzisiaj już chyba parafia nie pobiera renty z ofiar ofiarności hrabiego, bo w końcu poddaństwo zniesiono. Ale nawet gdyby nie zniesiono, to sam obraz, który do dziś zdobi kaplicę hrabiego Orgaza, zarobiłby na parafię z samych biletów za jego oglądanie. Ja proponuję pooglądanie za darmo – jeśli nie liczyć ceny „Małego Gościa”. Więc, proszę wycieczki, mamy tu dzieło El Greca, namalowane w latach 15861588. W jego centralnej części... no dobra, daruję wam i opowiem tylko ciekawostkę. U dołu po lewej widzicie chłopca, który wskazuje palcem cud. To syn El Greca. Z jego kieszeni wystaje kartka. W zbliżeniu widać na niej grecki podpis artysty i datę 1578. To rok urodzenia chłopca. Widać, że tata go kochał, skoro tak upamiętnił urodziny synka. Sam artysta też się sportretował – co mu się normalnie nie zdarzało. To mężczyzna widoczny nad głową św. Szczepana. Miłego szukania ośmiu fałszerstw.