nasze media Mały Gość 04/2024

Franek Fałszerz

|

MGN 11/2011

dodane 17.01.2012 09:43

Grunt to zmartwychwstanie

Luca Signorelli (ok. 1445–1523), Zmartwychwstanie ciał, fresk, 1499–1502 katedra Santa Maria i San Costanzo, Orvieto

Jajko to świetna konstrukcja. Z zewnątrz o wiele trudniejsze do rozbicia niż od środka. A kto może je rozbić od środka? No kto – pisklę przecież. Ono musi się wydostać, gdy przyjdzie czas, więc wystarczy, że stuknie dziobem i już. Tak to jest sprytnie pomyślane – jak zresztą wszystko na świecie. Nic zresztą dziwnego, bo skoro wszystko stworzył Pan Bóg, to wszystko ma ręce i nogi, choćby było dżdżownicą. Na tym fresku jednak nic nie jest dżdżownicą, bo jeśli coś tu nie jest człowiekiem, to jest aniołem.

Luca Signorelli (ok. 1445-1523)   Luca Signorelli (ok. 1445-1523)
Aniołowie są olbrzymich rozmiarów, bo i cały fresk jest potężny – zajmuje kawał ściany w katedrze w Orvieto. Ludzie jednak też są niczego sobie, a zwracają na siebie uwagę choćby dlatego, że są niżej, więc bliżej widza. Ale nie tylko dlatego. Bardziej jeszcze tym, że są bardzo dobrze widoczni na gładkim i jasnym, niemal białym gruncie. I właśnie ten grunt skojarzył mi się z jajkiem. Zauważcie: tym ludziom wydostać się spod ziemi jest dość łatwo. Wychodzą z niej, jakby to była jakaś łatwo ustępująca, ale też zasklepiająca się natychmiast substancja. Natomiast gdy już stoją na powierzchni, nie zapadają się z powrotem.

Rzec by można, że substancja to grunt. Albo może, że grunt to substancja? Sam już nie wiem. Ale co tam, to mało ważne. Istotniejsze jest to, że ci wszyscy ludzie dużo bardziej niż pisklaki budzą się do życia. Wszyscy młodzi i mocarni, no, może z wyjątkiem tych szkieletorów, ale one za chwilę – jak można się domyślać – wypełnią się ciałem. Bo to oczywiście scena zmartwychwstania ciał przed Sądem Ostatecznym. Idzie listopad, a z nim wzmożone myślenie o sprawach ostatecznych – stąd też taki temat wybrałem do fałszowania. Jak widzicie, część zmartwychwstałych toczy pogawędki z innymi zmartwychwstałymi, ale sporo z nich patrzy już ku górze, skąd dobiega głos anielskich trąb. Na trąbach wiszą chorągwie z krzyżem, podobne do tych, z jakimi przedstawia się zmartwychwstałego Chrystusa.

Bo też o to chodzi – o przypomnienie, że Jezus „zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli”. Freski namalował Luca Signorelli, znakomity malarz włoski. Jest ich  w katedrze w Orvieto znacznie więcej, a wszystkie są wstrząsające. Na mnie największe wrażenie zrobiło „Kazanie Antychrysta”, o którym pisałem już kiedyś. Ale i to malowidło jest niezwykłe. Luca Signorelli miał to „coś”, co sprawia do dziś, że przed freskami w Orvieto nie sposób przejść obojętnie. Jest w nich coś niepokojącego i przykuwającego uwagę. Tak malują geniusze – nawet gdy nie wiesz, o co chodzi, wiesz, że chodzi o coś ważnego, i zaczynasz myśleć. Ale przed freskami w Orvieto trudno przejść obojętnie z jeszcze jednego powodu – trudno obok nich przejść w ogóle, kiedy się mieszka w Polsce. Za daleko. Prościej zająć się fałszerstwami. I obyście zwyciężyli – życzy