nasze media Mały Gość 04/2024

Franek Fałszerz

|

MGN 11/2010

dodane 10.02.2012 23:46

Wszystko staje się historią

Nikolaos Gyzis (1842-1901), "Alegoria historii" (1892)

Znacie Boscha? Kto by go nie znał. Wiertarki, piły, odkurzacze, lodówki – takie rzeczy. Nikolaos Gyzis był greckim malarzem. Wybitnym monachijczykiem. Monachium, co prawda, nigdy w Grecji nie leżało, ale za to Grecy leżeli w Monachium. Konkretnie leżał Gyzis, ale pewnie też i jacyś inni, bo po dużym mieście zawsze się pęta sporo obcokrajowców. A dlaczego on tam leżał? No bo czasami musiał się wyspać, prawda? Na stojąco mało kto śpi, chyba że koń albo bocian – ale nie słyszałem, żeby jakiś bocian był Grekiem.

Grecki Niemiec
Teraz pewnie zastanawia was, co on w tym Monachium robił. Ano, gdy już się obudził, chodził postudiować na tamtejszej Akademii Sztuk. Właściwie to w tym celu przyjechał do Monachium – chciał poznać, jak się robi sztukę w środku Europy. Bo wcześniej studiował na akademii w Atenach. Gyzis najwyraźniej nie był całkiem zadowolony z tej uczelni, skoro szukał czegoś jeszcze. Coś rzeczywiście musiało być w tej Akademii Ateńskiej nie tak. Nikolaos Gyzis (1842-1901)   Nikolaos Gyzis (1842-1901)
Czy ktoś z Was w ogóle próbował się na nią dostać? No właśnie – nawet do głowy Wam to nie przyszło. Oj, podupadła ta sztuka w Grecji. To już nie czasy Fidiasza, Myrona czy innego Parapeta z Marmuru. No dobrze, ale wróćmy do Gyzisa. Jak już wspomniałem, Nikolaos Gyzis był monachijczykiem, bo tak nazywano malarzy malujących pod wpływem szkoły monachijskiej. „To co z niego za grecki malarz” – powie ktoś. No cóż, w jego czasach – a był to XIX wiek – sztuka poszczególnych krajów niewiele się od siebie różniła. W całej Europie malowało się według modnych stylów, a wśród nich dominował wtedy akademizm. Ale akademizm właśnie nawiązywał do sztuki starożytnej. Czyli w głównej mierze greckiej. Tak więc, po prawdzie, większość artystów akademików udawało Greka. A Gyzis nie udawał, bo jak tu udawać kogoś, kim się jest. Wyszło więc na to, że im lepiej opanował styl akademicki, tym bardziej był malarzem greckim.

Twarz historii
Ten obraz, który tu widzicie, jest też akademicki. Nosi tytuł „alegoria historii”. Wybrałem go, bo można się przy nim zadumać nad zmiennością i niepewnością ludzkich losów. Ten chłopak w podobnym do habitu stroju to „Münchner Kindl” – postać z herbu Monachium. Ale w tym obrazie to właściwie każdy z nas. Bo każdy tworzy historię, choćbyśmy tego nie chcieli. Choćbyśmy całe życie chowali przed historią głowę w piasek, historia zapisze, że to my jesteśmy tymi głupkami, którzy życie przeżyli z głową w piasku. I zrobi to całkowicie beznamiętnie, bo jej akurat jest kompletnie obojętne, o czym pisze. Stąd arogancki wyraz twarzy uosobionej historii (typ twarzy zresztą dosyć grecki). Może się komuś wydawać, że skoro się nie miesza do niczego – do polityki, do muzyki, nawet do zupy – to nie będzie za nic odpowiadał. Myli się – będzie odpowiadał za to, że nie zrobił tego, co zrobić należało. Cokolwiek się robi (albo i nie robi), wszystko staje się historią. Zauważcie, że chłopak niby historii nie pisze – ale prowadzi jej rękę. Na tym polega nasze życie – tworzymy historię, robiąc niby coś innego.

A szczególnie mocno tworzymy ją wtedy, gdy angażujemy się w twórczość artystyczną. Dzieła sztuki bardzo dużo mówią o przeszłości. Dlatego w drugiej ręce chłopiec trzyma pędzle i paletę z farbami, a ponadto kątownik i dłuto. To symbole gałęzi sztuki – malarstwa, rzeźby i architektury. Historia jednym z pędzli namalowała napis „Artibus”, co się odnosi właśnie do sztuki. Pochodnia na długim trzonku (ileż ten chłopak rzeczy zmieścił w jednej ręce) oświetla „mroki historii”. Jakby „rzuca światło” na sprawy z przeszłości. Monachium doceniło talent Gyzisa. Został profesorem akademii, w której wcześniej studiował. Pozostał w stolicy Bawarii prawie do końca życia. „Prawie”, bo w roku 1900 poważnie zachorował. Uznał, że greckie powietrze będzie dla niego najlepszym lekiem i wyjechał w swoje rodzinne strony na wyspie Tinos. Tam też rok później zmarł, zapisując tym sposobem kolejną kartę w historii. A ja wnoszę do historii 13 fałszerstw. Teraz wasza kolej.

Fałszerstwa ujawnione
Smoki moje jesienne. Sfałszowany człowiek z medalikami, czyli portret marszałka Żukowa, nie był chyba dla Was zbyt trudnym zadaniem. Ale to dlatego, że dla Was prawie nie ma trudnych zadań. Ja się naprawdę staram, żeby nie było łatwo, ale co poradzę, że jesteście tacy dobrzy. Dziś nagradzam JULIĘ RAJPOLT z Zabierzowa. I serdecznie gratuluję.