Przyznaj się

MGN 03/2010

publikacja 18.02.2010 14:47

Takie obrazki niektórzy z Was dostaną w tym roku na Drodze Krzyżowej. Sytuacji, w których powinniśmy robić znak krzyża i w ten sposób przyznawać się do Pana Jezusa, jest o wiele więcej.

Widział, jak to było

Janusz Kotulski   Janusz Kotulski
uczestnik strajku młodzieży we Włoszczowie
fot. ALEKSANDRA MATUSZCZYK-KOTULSKA
Janusz Kotulski

uczestnik strajku młodzieży we Włoszczowie

W 1984 roku był uczniem I klasy w Zespole Szkół Zawodowych we Włoszczowie. Dziewczyny z klas maturalnych zbierały podpisy, by w klasach mogły zawisnąć krzyże. Trzeba było wtedy wielkiej odwagi, by sprzeciwić się „władzy ludowej”. Dzięki uczniom i rodzicom krzyże zawisły. Jednak tylko kilka dni. Po niedzieli krzyży już w klasach nie było. – Byłem przed lekcjami na religii przy parafii – opowiada pan Janusz – i ksiądz Marek Łabuda powiedział, że dyrekcja kazała zdjąć krzyże i że uczniowie odmawiają udziału w lekcjach. W szkole zebrano wszystkich w sali gimnastycznej, gdzie przyjechał wojewoda z Kielc.

– Tłumaczył, że szkoła jest świecka i że demonstrowanie religijności, jak w Iranie, to fanatyzm – wspomina pan Kotulski. – Po spotkaniu wychowawcy mieli zebrać swoich uczniów. Ale nikt nie posłuchał. Zaczął się strajk w obronie krzyży. Wieczorem na szkolnym korytarzu odbyła się Msza, a część strajkujących została na noc w szkole. Strajk trwał dwa tygodnie. 16 grudnia przyszedł biskup Mieczysław Jaworski i zaproponował byśmy wyszli ze szkoły.

– Ze świadomością moralnego zwycięstwa, za które wszyscy jesteśmy wam bardzo wdzięczni – dodał. Uczniowie zgodzili się i w procesji przeszli do kościoła. Potem przyszła zemsta władz. Z kilku klas maturalnych tylko siedmiu uczniów zdało maturę. Najbardziej aktywni dostali takie papiery, że nie chciano ich przyjąć na żadne studia. Krzysztofa Siłaka wyrzucono ze szkoły po tym, gdy znów zawiesił krzyże. A Księży Łabudę i Wilczyńskiego, którzy wspierali uczniów, skazano na więzienie i grzywnę.



Natalia Gołabek   Natalia Gołabek
nauczycielka
repr. HENRYK PRZONDZIONO
Straciła stanowisko


Natalia Gołąbek
nauczycielka

Do Liceum Medycznego w Mysłowicach, podobnie jak do wielu innych szkół w 1981 roku krzyże wróciły do klas. Drewniany krzyżyk pojawił się też w gabinecie pani Natalii Gołąbek, zastępcy dyrektora.

Cztery lata później władze komunistyczne zdecydowały, że krzyże mają zniknąć ze ścian szkolnych. Pani Natalia powiedziała wtedy zdecydowanie: „Nie zgadzam się na usunięcie krzyża z mojego gabinetu”. Miejscowe władze wezwały nauczycielkę na rozmowy. Urzędnicy nakłaniali ją, by zmieniła zdanie. – Nie zdejmę krzyża – odpowiadała stanowczo.

Do szkoły przyjechali nawet przedstawiciele Ministerstwa Oświaty z Warszawy. – To niespotykane, by w gabinecie dyrektora wisiał krzyż – rzucili. I postawili sprawę jasno: „Albo krzyż zniknie ze ściany, albo pani Natalia Gołąbek straci stanowisko dyrektora”. Nauczycielka nie zmieniła zdania.

Gdy po wakacjach wróciła do szkoły, powiedziano jej, że wszystkie krzyże trafiły na strych. Pani Natalia straciła stanowisko, choć w szkole uczyła jeszcze przez wiele lat. Po długiej chorobie zmarła 1 listopada ubiegłego roku. Krzyż, o który walczyła, wisi w jej rodzinnym domu.

ks. infułat Józef Wójcik   ks. infułat Józef Wójcik
proboszcz parafii św. Andrzeja w Suchedniowie
fot. ROMAN KOSZOWSKI
Trafił do więzienia

Ks. infułat Józef Wójcik
proboszcz parafii św. Andrzeja w Suchedniowie

Dla władz komunistycznych był „wrogiem ludu numer 1”. Na swoim koncie ma najwięcej, bo 18 wyroków sądowych. Za pracę duszpasterską dziewięć razy siedział w więzieniu. Pierwszy wyrok dostał tuż po święceniach kapłańskich w 1958 roku. Był wtedy wikarym w Ożarowie. Gdy po wakacjach okazało się, że ze ścian szkolnych usunięto krzyże, ksiądz Wójcik powiedział z ambony: „Dzieci, Polska to nie Rosja. Jeżeli tam usunięto krzyże, to nie znaczy, że i u nas mają być usunięte.

Jeżeli tam uczą dzieci bez krzyży, to nie znaczy, że i wy macie uczyć się bez krzyży w klasach. Konstytucja PRL gwarantuje nam prawo do wolności sumienia i wyznania. Jeżeli te prawa zostały pogwałcone, to moim obowiązkiem jest domagać się sprawiedliwości i tego, aby wasze uczucia religijne były uszanowane”. Nazajutrz dzieci zebrały się przed budynkiem, ale nie weszły do środka.

– My się w chlewie uczyć nie będziemy – zawołał jeden z uczniów do kierownika. Potem przyszli rodzice z krzyżami, i pozawieszali je w całej szkole. Wściekły kierownik wezwał milicję, która od razu znalazła „prowodyra”, czyli księdza Wójcika. Komunistyczny sąd szybko wydał wyrok więzienia za „nieprzestrzeganie świeckości szkoły”. Milicjant, który wsadzał księdza za kraty, powiedział: „Widzicie Wójcik, zdejmujemy krzyże. Ręka nam nie uschła, a wy posiedzicie dwa lata”. – Z krzyżem jeszcze nikt nie wygrał – odpowiedział ksiądz Wójcik. – Zobaczycie, co się z wami stanie...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.