Ty też, mój synu?

Franciszek Kucharczak

|

MGN 03/2010

publikacja 17.02.2010 11:49

Ten zamach byłby nieudany, gdyby ofiara przeżyła. Ponieważ stało się inaczej - zamach był nieudany podwójnie.

Ty też, mój synu? MAL. JEAN LEON GEROME/WALTERS ART MUSEUM (BALTIMORE/MARYLAND/USA)

Nadchodziły idy marcowe – 15 marca w kalendarzu rzymskim. Nad ranem Kalpurnia, żona Juliusza Cezara, obudziła się przestraszona. Śnił się jej mąż w kałuży krwi. – Nie idź dzisiaj do senatu – błagała. Cezar do tej pory lekceważył ostrzeżenia, a ostrzegano go już kilkakrotnie, że grozi mu zamach. Mówił, że życie w ciągłej obawie to żadne życie.

Ale żona była tak natarczywa, że postanowił odwołać posiedzenie senatu. Na wieść o tym do domu Cezara przybył jego ulubieniec i zaufany człowiek, Brutus. Zaczął przekonywać, że senat zbiera się na polecenie Cezara, więc jego nieobecność byłaby uznana za afront.

UMRZEĆ GODNIE
Juliusz Cezar dał się przekonać i udał się do kurii – budynku, w którym zasiadał senat. Dochodziła godzina 11, gdy wysiadł z lektyki. Natychmiast otoczyła go grupa senatorów, udających, że mają do niego jakieś sprawy. Senator Cymber Tyliusz nalegał na przywrócenie z wygnania jego brata. Cezar odmówił, lecz tamten stawał się coraz bardziej natrętny. Tak dotarli do złoconego krzesła, na którym miał zasiąść Cezar. Tyliusz, udając zdesperowanego, uczepił się jego togi, aż w końcu zerwał mu ją z ramion. – Cóż to, gwałtu się dopuszczasz? – zdumiał się Cezar. W tym momencie stojący za nim Publiusz Serwiliusz Kaska wyciągnął spod togi sztylet i dźgnął nim Cezara w kark. Cezar miał w ręku metalowe pióro, więc w odruchu obrony wbił je Kasce w rękę. Ugodzony senator zawołał do swojego brata: „Bracie, na pomoc!”.

Ten nie dał na siebie czekać. Zadał drugi cios, po czym wokół Cezara zabłysnęły sztylety. Teraz ciosy posypały się ze wszystkich stron. „Każdy z nich bowiem był zobowiązany przyłożyć rękę do ofi ary i umaczać ją w jej krwi” – jak dowiadujemy się od starożytnego pisarza Plutarcha. Zaatakowany zrozumiał, że to już koniec. Prawą ręką osłonił sobie togą twarz, zaś lewą „owinął się fałdem togi aż poniżej goleni, aby przystojniej upaść, nawet dolną część ciała zdążył zakryć” – zapisał rzymski historyk Swetoniusz. Najwyraźniej Cezar postanowił umrzeć z klasą. Jęknął tylko po pierwszym ciosie, potem już milczał. Dopiero gdy cios zadał mu Brutus, wyszeptał z bolesnym zdziwieniem: „Ty też, mój synu?”.

23 CIOSY
Niewtajemniczeni w spisek senatorowie przypatrywali się tej scenie jak sparaliżowani. Żaden z nich nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Cezar był u szczytu sławy i popularności. Dopiero co został obwołany dożywotnim dyktatorem i choć senatorzy bali się, że ogłosi się królem, lud go kochał. Wydawało się, że nikt nie odważy się podnieść ręki na tak potężnego człowieka. Teraz jednak leżał przed nimi martwy, z 23 ranami w ciele. Zanim świadkowie mordu zdołali ochłonąć, wszyscy spiskowcy się rozbiegli. „Cezar bez życia leżał jakiś czas, aż wreszcie ułożono go w lektyce – jedno ramię zwisało ku ziemi, i tak go ponieśli do domu trzej niewolnicy” – napisał Swetoniusz.

GORZKI OWOC ZBRODNI
Zamachowcy spodziewali się, że swoim czynem uchronią Rzym od władzy jednego człowieka, a tym samym zachowają własną władzę, wpływy i majątki. Srodze się pomylili. Gdy miesiąc później odbywał się pogrzeb Cezara, stronnik zamordowanego, Marek Antoniusz, wygłosił do tłumu płomienną przemowę, w której wychwalał zasługi zmarłego. W pewnym momencie uniósł w górę okrwawioną togę Cezara. To zadziałało jak iskra na proch. Wybuchły zamieszki. Rzymianie chcieli krwi sprawców zamachu. Ci zdołali umknąć, ale nie na długo. Większość z nich nie przeżyła Cezara dłużej niż trzy lata, a ostatnich trzech zostało straconych 13 lat później. Chociaż Juliusz Cezar nie zdążył objąć pełnej władzy nad państwem, zdołali to zrobić jego następcy. Kilkanaście lat później uczynił to jego adoptowany syn Oktawian August. Choć słowo „Cezar” było rodowym mianem Juliusza i Oktawiana, z czasem stało się tytułem władców Rzymu, a później monarchów, którzy przypisywali sobie władzę większą niż królewska.

Ty też, mój synu?   Gajusz Juliusz Cezar (100–44 po Chr.)
Rzymski polityk, pisarz, wódz i dyktator. Już jako młodzieniec otrzymał odznaczenie za męstwo i ocalenie w walce obywatela rzymskiego. Później dał się poznać jako dobry zarządca powierzonych mu prowincji. Gdy miał 25 lat, porwali go piraci. Siedząc w niewoli, groził porywaczom zemstą, co wprawiało ich w rozbawienie.

Gdy zażądali okupu w wysokości 50 talentów srebra, Cezar oburzył się, że za niego taka cena jest zbyt niska. Gdy po wpłaceniu uzgodnionej sumy został zwolniony, zebrał ochotników, wrócił do siedziby rozbójników i wszystkich zabił. Wielką sławę zyskał jako wódz. Jako pierwszy pokonał z legionami kanał La Manche i podbił Brytanię. Najsłynniejszą kampanię przeprowadził w Galii, gdzie rzucił na kolana bitne plemiona Galów. Mistrzostwo taktyki wykazał pod Alezją, wokół której kazał zbudować podwójny pierścień fortyfikacji.

Dzięki nim zablokował miasto i uniemożliwił działanie odsieczy. Cezar opisał przebieg tej kampanii w pamiętnikach pt. „Wojna Galijska”. Chciał objąć pełnię władzy nad imperium. Udało mu się osiągnąć tytuł dożywotniego dyktatora, lecz cieszył się tym tytułem zaledwie kilka dni. Został zabity przez senatorów, którzy chcieli, żeby Rzym pozostał republiką z silną władzą senatu. Po śmierci został ogłoszony bogiem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.