Zginął ratując innych

Gabriela Szulik

|

MGN 12/2012

publikacja 06.03.2013 14:50

Przerażona rodzina czekała na pomoc. Gdy dom zaczął się lekko chwiać, Artur postanowił sprawdzić, co się dzieje. Zszedł jeszcze raz na dół. Ostatni raz.

Zginął ratując innych

Zimowy huragan Sandy uderzył w USA pod koniec października. Wiadomo było, że będzie strasznie. Ale najlepiej przygotowane służby wobec takiego żywiołu są bezsilne. Prędkość wiatru osiągała nawet 175 km na godzinę. Najwięcej ucierpieli mieszkańcy w stanach Nowy Jork i New Jersey. Wichura zniszczyła domy, drogi, ale przede wszystkim zginęli ludzie. Kilkadziesiąt osób. Wśród nich i ci, którzy ratowali życie.

Strach
W poniedziałek, 22 października huragan Sandy już szalał. Artur Kasprzak, jak co dzień, był na służbie. Widząc, co dzieje się na ulicach Nowego Jorku, jak sytuacja z każdą godziną się pogarsza, bardzo bał się o rodzinę. Mieszkali na wyspie Staten Island należącej do stanu Nowy Jork w dzielnicy South Beach, bardzo blisko oceanu.
To miejsce było szczególnie niebezpieczne podczas huraganu, dlatego obowiązkowo powinni się ewakuować. Ale i oni, i wielu sąsiadów zdecydowało się pozostać w swoich domach. Po prostu bali się złodziei. Tak już było kiedyś. Podpływali do opuszczonych domów i kradli, co im wpadło w ręce.

Zginął ratując innych   Pomoc
Wieczorem, po skończonej służbie, gdy oficer Kasprzak wracał do domu, wiedział już, że woda wdarła się do piwnicy i że jest jej coraz więcej. Przerażonej rodzinie Artur pomógł przedostać się na strych. Tam już razem, cała siódemka, w tym rodzice policjanta, jego narzeczona i 15-miesięczny synek czekali na pomoc. W pewnej chwili jednak, dom zaczął się lekko chwiać. Artur postanowił sprawdzić, czy nie ma jakiegoś zagrożenia, czy woda nie podmywa fundamentów i jeszcze raz zszedł na dół. Gdy nie wracał dłuższą chwilę, zaniepokojona rodzina zaczęła dramatycznie wzywać pomocy. Gdy ekipa ratunkowa dotarła na miejsce, wydobyła już tylko ciało Artura.

Pamięć
Artur Kasprzak był młodym policjantem polskiego pochodzenia. Miał 28 lat. Od sześciu lat pracował w NYPD (New York Police Department), Policji Miasta Nowy Jork, w 1 komisariacie na Manhattanie. Wcześniej służył w drużynie detektywistycznej. Koledzy-policjanci wspominają go jako świetnego „gliniarza” i znakomitego kumpla. A sąsiedzi, mieszkańcy South Beach zapewniają, że nigdy o nim nie zapomną. Ktoś rzucił już nawet pomysł, by jedną z ulic w pobliżu domu Kasprzaków nazwać imieniem bohaterskiego policjanta.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.