You can dance, czyli nuda się nie uda

Marcin Jakimowicz

|

MGN 12/2012

publikacja 15.12.2012 07:00

Czy w niebie będziemy musieli się cały czas modlić? Ania

You can dance, czyli nuda się nie uda

Aniu, wyczuwam lekkie przerażenie w twoim głosie. Wiem, czego się panicznie boisz. Niekończącej się nuuuudy. Ziewania. Złożonych na wieki wieków rączek. Paciorka z serii „neverending story” (niekończąca się opowieść). Mój syn zadał mi kiedyś podobne pytanie, a w jego głosie usłyszałem prawdziwą histerię.

Uspokajam Cię: w niebie będziemy się cały czas modlić :). Pomogło?

Będziemy się modlić, ale nie tak, jak myślisz. Jak? O niebo lepiej.

Miliony, które z zapartym tchem śledzą poczynania uczestników „You can dance” nawet nie przypuszczają, że taneczne wygibasy mogą mieć cokolwiek wspólnego z Królestwem Niebieskim.

Tymczasem św. Augustyn radził, by nauczyć się tańczyć, bo w niebie będziemy się czuć nieswojo. Wystarczy popatrzeć na biblijnego Dawida, który „tańczył z zapałem w obecności Pana”. Średniowieczni artyści przedstawiający niebo jako taniec podpowiadają: tam nie będzie cienia nudy!

Byłaś kiedyś zakochana? Nie? To będziesz. Zobaczysz wtedy, że to stan, w którym najważniejszą rzeczą pod słońcem jest przebywanie w pobliżu ukochanej osoby. Nawet nie rozmowa. Samo przebywanie, przytulenie.

Zapytałem kiedyś siostrę Paulinę, spotkaną w Jerozolimie benedyktynkę, czym jest jej powołanie, a ona z łobuzerskim uśmiechem odparowała: „Był pan kiedyś zakochany? Tak? To to samo…”.

W niebie spotkamy oko w oko Tego, który jest w nas zakochany po uszy. Zapewnił (to najbardziej nieprawdopodobna obietnica, jaką słyszał świat), że Jego królestwo będzie ucztą, a On sam przepasze się i będzie nam usługiwał.

– „Oko nie widziało, ucho nie słyszało” to znaczy, że nikt nie widział jeszcze takich rzeczy, jakie są tam dla nas przygotowane. To, co zobaczymy w niebie przerasta wszystko, co widzieliśmy i jesteśmy w stanie sobie wyobrazić – podpowiada ks. Grzegorz Strzelczyk, teolog – Czy w niebie będziemy się modlić? Tak! Ale nie w sensie odklepywania paciorka czy klęczenia przez wieczność na grochu. Najważniejsza będzie obecność. To tak jak z dzieciakiem, który ma przyjaciela, z którym uwielbia przebywać – nie trwa przed nim w niemym zachwycie. Mamy tatę, z którym chcemy przebywać. I niebo polega właśnie na takim przebywaniu. Pan Bóg przeniesie nasz świat do wersji 2.0. Podciągniętej, ulepszonej. Wierzę w to, że Bóg będzie nas nieustannie czymś zaskakiwał.

– Młodzi pytają: „I co? Mam przez całą wieczność patrzeć na tego staruszka z siwą brodą?” – śmieje się o. Leon Knabit, benedyktyn z Tyńca – Kiedyś w Watykanie siedziałem obok Jana Pawła II. Patrzyłem jak rozmawia z ludźmi. Każdemu szepnął jakieś słówko, każdego pobłogosławił. Siedzę i siedzę i zdumiony zauważam, że… wcale mi się nie nudzi. I pomyślałem: skoro nie nudzę się siedząc tuż przy papieżu, to jak mógłbym się nudzić siedząc przy Ojcu w niebie?

Aniu, pamiętaj: w niebie nuda nie przejdzie!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.