Dżentelmen z Opola

Piotr Sacha

|

MGN 12/2012

publikacja 15.01.2013 11:50

Od dziesięciu lat strzela dla Niemiec gola za golem. Potem z radości wywija salta. Na boisku… nie kłamie.

W czwartej minucie meczu w Neapolu zespół gości wykonywał rzut rożny. Dośrodkowanie, główka Miroslava Klose i... gol. Lazio Rzym prowadziło 1:0. – To nie była główka! – ostro protestowali piłkarze, kibice i trenerzy FC Napoli. W końcu do błędu przyznał się sam strzelec. „Odbiłem piłkę ręką” – powiedział sędziemu Klose. I decyzję o uznaniu bramki cofnięto. Znów był remis. Koledzy z drużyny poklepywali Miroslava po ramieniu. Docenili jego piękny gest. Mecz jednak zakończył się dla nich porażką 3:0.

To oczywiste
To było dwa miesiące temu. Klose za ten gest od Niemieckiego Związku Piłki Nożnej otrzymał nagrodę Fair Play. – Musiałem o tym powiedzieć. To było dla mnie oczywiste – powiedział dziennikarzom piłkarz. – Tylu młodych ludzi ogląda piłkę w telewizji. My, piłkarze musimy dawać im dobry przykład – dodał.
To nie był pierwszy raz. Siedem lat temu Klose też odbierał nagrodę za uczciwość na boisku. Wtedy grał w Werderze Brema. W meczu ligowym sfaulowano go w polu karnym. Sędzia nawet się nie zawahał wskazując na jedenasty metr boiska. Wtedy napastnik powiedział, że nie będzie strzelał karnego, bo wcześniej dotknął piłki ręką, więc faulu nie było. Zadziwił wszystkich.
A Klose po prostu powiedział prawdę, zachował się jak dżentelmen. Choć przecież nie zrobił niczego nadzwyczajnego, to jest podziwiany za swoje zachowanie. Bo mówienie prawdy piłkarzom wcale nie przychodzi łatwo. Zwłaszcza, jeśli ceną za uczciwość jest gorszy wynik, a czasem nawet przegrana.
Bywa, że napastnik strzela gola ręką i udaje, że ręka to jego głowa. Innym razem pada w polu karnym jak kłoda, choć obrońca nie dotknął go nawet małym palcem. Zdarza się też, że piłkarz leży na murawie zwijając się z bólu. I chociaż leży, to gra, „gra na czas”. Bo jedynym jego bólem jest to, że za trzy minuty skończy się mecz. Można by sypać nazwiskami zawodników, którzy kłamią jak z nut. Tylko, że to złe przykłady…

Piątki zamiast salta
Miro, jak Miroslava Klose nazywają koledzy, nie jest piłkarzem-gwiazdorem. Wolnych chwil nie spędza w dyskotece, ale na wędkowaniu. Jest skromny, ale ma też duże poczucie humoru. – Salto... Myślę, że nadal jestem w stanie je zrobić, ale szczerze mówiąc, wolałbym nie ryzykować... – śmiał się przed ostatnim meczem ze Szwecją 34-letni zawodnik. W tym meczu strzelił swoje gole 66. i 67. Zamiast wywinąć salto, Miro przybił tylko kilka „piątek” z kolegami. Do bramkowego rekordu Niemiec Gerda Muellera brakuje mu już tylko jednego trafienia do bramki.
Dziś mało który napastnik może się z nim równać. Klose występował w trzech mundialach i trzech turniejach o mistrzostwo Europy. Jest absolutnym mistrzem główek. Mimo upływu lat, nie stracił intuicji strzeleckiej. I odzyskał miejsce podstawowym składzie niemieckiej jedenastki. Dlatego na razie nie myśli o zakończeniu kariery. Wystarczy, że na kolejnych mistrzostwach świata strzeli dwa gole, a zostanie najlepszym strzelcem w historii. Na razie ma na koncie 14 bramek. O jedną mniej od Brazylijczyka Ronaldo.

W domu po polsku
Pierwsze gole jako sześciolatek Mirek strzelał na podwórku opolskiego osiedla Chabry, gdzie mieszkał kilka lat. Wcześniej z rodzicami i siostrą Marzeną przebywał we Francji. Jego tata Józef też był napastnikiem. Grał we francuskim klubie AJ Auxeree. Pan Józef Klose ma niemieckie korzenie. Gdy zakończył karierę piłkarską, postanowił zabrać rodzinę z Opola do niemieckiego miasteczka Kusel.
9-letni Mirek nie znał niemieckiego. W szkole nie było mu łatwo. Każdą wolną chwilę spędzał z piłką. Po 14 latach treningów pierwszy raz zagrał w kadrze Niemiec.
Niektórym nie podoba się to, że Miro przed meczem głośno śpiewa hymn Niemiec. Przecież wychowywał się w Polsce. I wiele razy zapewniał, że nie zapomni, skąd pochodzi. Dlatego ze swoimi synami bliźniakami rozmawia w domu po polsku.
Kiedyś nawet obiecał, że jeśli strzeli bramkę reprezentacji Polski, nie okaże radości.   
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.