nasze media Mały Gość 04/2024

Gabriela Szulik

|

MGN 05/2007

dodane 02.04.2007 10:55

Małe usmiechy Pana Boga

Dowód 4. Zawsze wierzyli, że Bóg jest, Wierzyli i... nic. To nie zmieniało ich życia.

Dopiero na studiach, podczas rekolekcji, Mariusz I Nina Mycielscy spotkali Jezusa żywego. Otwarli Mu swoje serca, a On zajął się ich życiem. To, że są dziś razem, to pierwszy dowód na to, że Jezus żyje. Oboje są o tym przekonani.

Z trzeciej ręki
Mariusz i Nina pochodzą z katolickich rodzin. – Z takiej bardzo tradycyjnej religijności – mówi pan Mariusz. – Rodzice zawsze w niedziele chodzili do kościoła i tego własnym przykładem nas uczyli. Byłem ministrantem, potem w szkole średniej w oazie młodzieżowej. Zawsze zależało mi na tym, żeby być dobrym wobec rodziców, również wobec Pana Boga. Ciągle bałem się, że Pan Bóg mnie na czymś przyłapie i odrzuci, że mnie ukarze, że ciągle dla Niego muszę coś robić, żeby zasłużyć na niebo. – To było dość męczące – przyznaje dzisiaj. – Ale zawsze wierzyłem, że Bóg jest – dodaje. – Co do tego nie miałem wątpliwości, bo całe otoczenie, środowisko, potwierdzało to swoim zachowaniem. Pana Boga znałem jednak z trzeciej ręki. Nie doświadczyłem tego, że Bóg MNIE kocha.

Sukienka od Pana Jezusa
Tak było do studiów. Na trzecim roku w duszpasterstwie akademickim odbywały się rekolekcje. Prowadzili je ludzie świeccy ze wspólnoty Marana tha. – To było coś nowego – wspomina pan Mariusz. – Ci ludzie mówili o Panu Jezusie jak o kimś, kto żyje, kto jest i troszczy się nawet o takie drobiazgi jak pieniądze na sukienkę.
To było bardzo mocne przeżycie. Ale najważniejsze było to, kiedy dowiedziałem się, że Pan Jezus mnie zbawił ZA DARMO. – To był dla mnie przewrót kopernikański – śmieje się. Nie rozumiałem, dlaczego to do mnie wcześniej nigdy nie dotarło! Dowiedziałem się, że nie muszę niczego robić dla Niego ze strachu albo z obowiązku. Te rekolekcje wyzwoliły mnie z takiej religijności: „Bo dla Pana Boga trzeba to albo tamto, bo dla Niego odmówię może jeszcze jedną dziesiątkę. A nuż się to przyda”. Dotąd zawsze myślałem, że trzeba zbierać punkty, by zasłużyć na niebo. Od tamtej chwili zacząłem rozmawiać z Jezusem jak z kimś kochanym, z kimś, kogo znam osobiście, nie tylko z opowiadań. Uwierzyłem, że On zatroszczy się o moje życie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..