nasze media Mały Gość 04/2024

Rozmowa z księdzem Mansourem Labakym, proboszczem z Libanu, opiekunem sierot

|

MGN 10/2006

dodane 22.09.2006 08:57

Nie ma pokoju bez przebaczenia

Rozmowa z księdzem Mansourem Labakym, proboszczem z Libanu, opiekunem sierot

Jak wygląda teraz sytuacja w Libanie?
– Wojna cudem ustała. Skończyły się walki, ale pokój jest wciąż bardzo kruchy. Bombardowania zrujnowały kraj. Całe wioski i dzielnice miast leżą w gruzach. Mosty zostały zniszczone. Lotnisko jest zbombardowane, a plaże zanieczyszczone ropą.
Prawie milion osób musiało opuścić swoje miasta i wioski z powodu bombardowań nie zabierając ze sobą niczego oprócz ubrań. Zostali przyjęci w szkołach i klasztorach, niezależnie od wyznawanej religii.

Liban był znany z tego, że żyli tam w pokoju ludzie różnych religii. Jaki jest teraz stosunek muzułmanów do chrześcijan?
– Sytuacja chrześcijan w zdewastowanych rejonach jest dramatyczna. Wszystko, co produkują, jest bojkotowane. Żaden muzułmanin nie kupi towaru u chrześcijanina ani nie skorzysta z jego usług. Nawet jeśli chodzi o cieślę, kowala czy hydraulika. Chrześcijanie ubożeją, coraz więcej osób myśli o wyjeździe za granicę, a ostatnia wojna tylko pogorszyła sytuację.
Niektóre chrześcijańskie wioski na południu bardzo ucierpiały, a ci, którzy nie chcieli ich opuścić, żyją w strachu. Ich domy są zburzone, narzędzia pracy zniszczone, a zwierzęta zabite. Wioski, w których nie mieszkają muzułmanie, muszą same sobie radzić, pomimo obietnic odszkodowań.

To nie pierwsza wojna w Waszym kraju. Dzieci, które ucierpiały podczas poprzedniej wojny zdążyły dorosnąć. Czy pomagają dzisiejszym ofiarom?
– Poprzednia wojna była 15 lat temu. Sieroty, które wychowywałem po tamtej wojnie, chcą pomagać tym, którzy cierpią dziś. W naszym Domu Matki Bożej Uśmiechu gościmy rodziny z południa, które wszystko straciły. Młodzi opiekują się dziećmi uchodźców, bawią się z nimi. Inni dostarczają żywność i lekarstwa do wiosek, do których można dotrzeć.

Nie ma pokoju bez przebaczenia   Ksiądz Mansour Labaky jest proboszczem jednej z parafii w Libanie. Opiekuje się sierotami, które ucierpiały podczas wojny w Libanie fot. Archiwum GN Polskie dzieci nie znają wojny, ale niektóre cierpią z powodu braku pokoju w swoich rodzinach. Czy można porównać te dwie sytuacje?
– Czasem rozdarta rodzina powoduje w sercu dziecka podobne zniszczenia jak okrutna wojna. Są dzieci, które żyją jak sieroty, bo rodzina się rozpada, bo alkohol zatruwa mamę lub tatę, bo niszczy ich brak pracy, nędza, choroba lub „śmierć” moralna czy duchowa. Pisałem kiedyś do sierot, którymi się opiekowałem: „Płaczecie, bo nie macie rodziców, a są dzieci, które płaczą i umierają z powodu swoich rodziców”.

Co mogą zrobić młodzi, żeby budować pokój wokół siebie i na świecie?
– Serce dziecka może wszystko! Jego modlitwa dociera do serca Boga. Trzeba modlić się za ofiary wojny, za sieroty, modlić się o pokój na świecie. Pokój jest zaraźliwy. Rodzi się najpierw w sercu. Stamtąd rozlewa się na innych. Objawia się w sposobie bycia, zachowaniu, małych gestach wyrażających miłość, cierpliwość, delikatność, życzliwość, chęć pomocy. Można być narzędziem Bożego pokoju w domu i w szkole, umiejąc się szybko pogodzić z rodzeństwem i kolegami, pomagając innym się pogodzić, poświęcając komuś swój czas – na przykład odwiedzając kogoś chorego albo samotnego...

A przebaczenie?
– Tak! Przebaczenie jest niezbędne, żeby rozerwać wywołany nienawiścią łańcuch przemocy, żeby zniszczyć błędne koło zemsty. Ale to takie trudne... Czasem nawet niemożliwe. Przekracza ludzkie siły. Przebaczenie pochodzi od Boga i dzięki Jego łasce dokonuje cudów. Otwiera drogę pokoju serca i szczęścia. Pokój nie jest możliwy bez przebaczenia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..