Hau, Przyjaciele!
W południe zdrzemnąłem się pilnując piasku przed inwazją obcych kotów. Funię też przeganiam, ale robię to w tajemnicy przed panią Marią, która zawsze broni swej pupilki. Dzieci po powrocie ze szkoły zamiast obierać ziemniaki opróżniały kolejne półki lodówki. Kłóciły się przy tym zażarcie, gdyż zupełnie pogubiły się w "ziemniaczanych" dyżurach. Paulina już dzwoniła ze skargą do mamy, gdy w drzwiach stanął ksiądz Wojtek. "Waszą dyskusję słychać nawet w ogrodzie- zapewnił ich ze śmiechem.- Czy tak zachowują się ołówki Pana Boga, o których tyle ostatnio mówimy?" Nie rozumiem, dlaczego Paulina zrobiła się czerwona i intensywnie wpatrywała się w podłogę. Rzuciłem się nawet, by sprawdzić, czy coś tam jest. Tymczasem ksiądz nie wygłosił kazania, tylko wyjaśnił, że w sobotę wyjeżdżają do Kozłowa, by zaprezentować program o Matce Teresie. Dzieci zarzuciły do pytaniami, a ja wybiegłem na nasz plac budowy. Północna ściana domu została już szczelnie otulona styropianem. Właśnie ruszyła betoniarka i panowie wznowili pracę, a ja usiadłem w bezpiecznej odległości od maszyny i czuwałam nad pracami do wieczora. Cześć. Tobi.