Jest wiek XIX. Nie ma smartfonów, komputerów i konsoli. Jest za to dużo śmiechu i zabawy na świeżym powietrzu. Jesteśmy w Muzeum Wsi Radomskiej.
Ostatnie dni kwietnia. Słońce nieśmiało przebija się przez chmury. W końcu można założyć krótki rękaw. Widok kolorowo ubranych dzieci sprawia, że robi się jeszcze cieplej. Dziewczynki mają włosy zaplecione w dwa warkocze, starsze z nich pomalowały sobie usta na czerwono, a na głowy założyły piękne kwieciste wianki.
W grupie jest też kilku chłopaków. Przenosimy się w dawne dzieje. – To wspaniałe miejsce, gdzie muzyce ludowej można dodać więcej autentyczności i pokazać, jak kiedyś się żyło – tłumaczy pani Wiola Fijałkowska, założycielka i kierowniczka zespołów Małe Guzowianki i Guzowianki. Spotykamy się w Muzeum Wsi Radomskiej.
– Jesteśmy jak rodzina – zapewnia pani Wiola. – Muzyka zawsze była w moim życiu. Uwielbiam muzykę ludową – opowiada. – Ale ponieważ grałam na flecie poprzecznym, a to nie był typowy instrument z kapeli ludowej, to początkowo grałam w orkiestrze dętej i scholi parafialnej. Potem, gdy założyłam własną rodzinę i zaczęłam pracę w szkole, postanowiłam stworzyć swoje środowisko muzyczne. Pomyślałam, że skoro tak bardzo lubię muzykę ludową, zrobię w szkole kółko ludowe.
Od tego wszystko się zaczęło. Więcej o Małych Guzowiankach przeczytasz w czerwcowym "Małym Gościu".
Muzykanci konszabelanci - Małe Guzowianki