Rozmowa z ojcem Stanisławem Jaroszem
Boga nazywamy Ojcem i mamy skojarzenie z tatą, czy to dobrze?
Tak, to dobrze, że Bóg kojarzy się nam z tatusiem. Najlepiej wyobrazić sobie silnego tatę, który pochyla się z dumą, miłością i radością nad niemowlęciem. Wyciąga je swymi wielkimi rękami z łóżeczka i czule przytula do policzka. Niesłusznie wyobrażamy sobie Boga jako ojca surowego, karzącego, może nawet zmęczonego, zestresowanego. Bóg nie zna złości.
Czy Bóg jest też Ojcem ludzi niewierzących?
Mówić o Bogu „Tatuś” może tylko ten, kto otrzymał chrzest, czyli stał się dzieckiem Boga. Pamiętam taki obraz z dzieciństwa, gdy banda dzieciaków wbiegła do naszego domu i w zamieszaniu ktoś zawołał „ta- to” do mojego ojca. Byłem oburzony. To był przecież mój tatuś! Dla niewierzących Bóg może być Panem, Stworzycielem. Oni dopiero w niebie odkryją, że Bóg jest Ojcem! My mamy to szczęście, że już teraz możemy usiąść Bogu na kolanach, przytulić się, rozmawiać.
Skoro Bóg jest naszym Tatusiem, to czy jesteśmy takimi samymi Jego dziećmi jak Jezus?
Nie! Jezus jest drugą Osobą Trójcy Świętej. Jest naszym bratem w tym sensie, że przyjął naszą naturę - stał się człowiekiem i zapłacił nasze rachunki. Sam uniżył się do człowieczeństwa, a nas podniósł do Bóstwa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.