Gdy najstarsze z dzieci poszło po raz pierwszy do szkoły, rodzice uznali, że w domu może pojawić się upragniony pies.
Przywieziono go ze schroniska. Miała w sobie sporo z foksteriera. Przez kilka dni głównie jadła, obserwowała sporą rodzinkę, by wreszcie wtopić się w nią, stać się jej częścią przez kilka lat.
Astra szybko nauczyła się chodzić przy wózku i nie potrzebowała wcale smyczy. Od czasu do czasu starsze dzieci chciały ją prowadzić, ale przecież wolały swobodnie z nią biegać i poznawać świat. W ciężkich latach 80-tych Astra cierpliwie czekała pod sklepami, aż pani zdobędzie jakiś towar. Nie przeszkadzał jej deszcz ani śnieg, raczej skupiała się na pilnowaniu dzieci, które kręciły się nieustannie. Nie potrafiła się tylko powstrzymać, gdy w rączce najmłodszej pojawiały się paluszki. Tak łatwo było je wydostać i schrupać, nim ktokolwiek sie zorientował, a zresztą mała nie protestowała. Mimo wielu upomnień zarówno dziewczynka jak i pies dzieliły się zdobytymi przez mamę paluszkami.
Po jakimś czasie zaczęły się rowerowe wyprawy i wtedy Astra pokazała swój charakter niewyczerpanego i energicznego foksteriera. Nerwowo biegała wokół rowerów, doglądała pakowania, skakała, jakby chciała popędzić rodzinkę i skrytykować guzdranie. Wreszcie wycieczka rusza, a Astra biegnie za rowerem przewodnika. Mowy nie ma o zmęczeniu. Poszczekuje, jeśli któreś z dzieci prosi o odpoczynek. Gdzieś tam po drodze chłepce wodę z kałuży, ale w sekundę melduje sie przy rowerze, tuż za kółkiem. Nie ma mowy, by wybiegła na jezdnię, by coś odwróciło jej uwagę. Gdy po meczącej drodze wyprawa dociera nad wodę, Astra już szczeka nerwowo i dopomina się, by rzucać jej patyki. Nie ma odpoczynku, nie ma leżenia, trzeba być energicznym W tamtym czasie Astra idealnie pasowała do rodziny, w której czworo małych dzieci żądało nieustannej aktywności.
Niejakie uspokojenie następowało w czasie wychowywania szczeniąt. Astra była troskliwą i cierpliwą mamą. W pierwszym dniu nikt nie miał prawa przejść nawet przez pokój, w którym znajdował sie kosz z jej skarbami. Potem była już wyrozumiała, ale zawsze czujna. Jednak w dniu, gdy szczeniaki kończyły 6 tygodni, Astra zrywała więzy, nie dzieliła się jedzeniem, odganiała od miski i zdawała sie czekać na wyprowadzkę potomstwa.
Pewej wiosny pełniła też rolę kociej mamy, gdyż kotka podrzuciła jej swoje kociątko do kosza i zniknęła. Może stało się tak dlatego, że ciekawa Astra podeszła do pudełka kotki, a ujrzawszy maleństwo zaczęła je zaraz wylizywać. Sprytna kocica uznała, że wielki jęzor Astry lepiej sie nadaje do pielęgnacji i zrezygnowała częściowo ze swej funkcji, ograniczając się tylko do karmmienia.
Wśród okolicznych psów cieszyła się wielkim powodzeniem. Pod oknami odbywały sie nocne walki jej wielbicieli, którzy w ciągu dnia próbowali zdobyć względy członków rodziny, chodzili za nimi do szkoły, do sklepów, do kościoła. Ileż to stwarzało problemów! A najgorsze, że okazanie serca któremuś z kundli kończyło sie jego natychmiastowym wprowadzeniem się na podwórko. W ten sposób za szaloną Astrą do rodziny dochodziły przeróżne psy, ale to już inne historie.
A wasze przygody związane z psami, kotami i wszelkim zwierzyńcem?