Noś tam, gdzie nie trzeba
Kobiety w Hanoi w drodze na targ warzywny fot. Roman Koszowski

Noś tam, gdzie nie trzeba

Jacek Dziedzina

MGN 07-08/2010

publikacja 02.06.2010 09:25

W Wietnamie przygoda czai się na każdym kroku. Zwłaszcza, gdy ktoś wtrąca się tam, gdzie nie trzeba.

A że wsadzanie nosa w nie swoje sprawy to część dziennikarskiej pracy, miesięczny pobyt w tym fascynującym kraju każdego dnia przynosił nowe przygody. W dawnych Indochinach poznawaliśmy życie i problemy wietnamskich chrześcijan. Nie mogło się to podobać miejscowym władzom, bo im bardzo zależy, by na zewnątrz nie wydostawały się informacje, że katolicy w tym kraju są czasem po prostu prześladowani. Wsadzaliśmy nos w nie swoje sprawy, bo wchodziliśmy w miejsca niewygodne dla rządzących i spotykaliśmy się z ludźmi, którzy sporo wycierpieli z powodu polityki komunistów.

UCIECZKA PRZED TAJNIAKAMI
Na pierwszy rzut oka Wietnam to kraj, w którym chrześcijanie mogą swobodnie wyznawać swoją religię. Wypełnione po brzegi kościoły w stolicy kraju, Hanoi, codzienne czuwanie modlitewne przy katedrze w Ho Chi Minh City (dawnym Sajgonie), liczne pielgrzymki do wietnamskiej „Częstochowy” w La Vang – to wszystko sprawia wrażenie, że nikt nikomu nie utrudnia życia religijnego. A tak naprawdę katolicy nie mogą prowadzić swoich szkół, prasy, radia czy telewizji. Władze, co jakiś czas, zabierają Kościołowi kolejne tereny lub wyrzucają parafian z ich domów. A w wiosce Dong Chiem w styczniu tego roku wojsko i policja wysadziły krzyż, który postawili wierni. Parafianie broniący krzyża zostali brutalnie pobici. Mimo że wiele osób nas przed tym przestrzegało, dotarliśmy do tej parafii z zaufanym taksówkarzem katolikiem, księdzem i adwokatem, którzy są pod stałą obserwacją policji. Około 5 km od Dong Chiem przesiedliśmy się do samochodu z zaciemnianymi szybami. Kierowcą był ksiądz z okolicy. – To po to, żeby nie obrzucali nas kamieniami – tłumaczyli Wietnamczycy. Tego duchownego podobno „nie ruszają”. Potajemnie weszliśmy na probostwo. Ksiądz, szybko tłumacząc skomplikowaną sytuację, nagle zerwał się, nerwowo pożegnał z nami i... zniknął. W ostatniej chwili i my, wsiadając pospiesznie do samochodu, uciekliśmy przed otaczającymi kościół tajniakami z policji.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..