Biały ojciec z Czarnego Lądu
Ojciec Otto Katto Asimwe będzie przygotowywał w Lublinie kandydatów na misjonarzy fot. Krzysztof Błażyca

Biały ojciec z Czarnego Lądu

Krzysztof Błażyca

MGN 11/2009

publikacja 20.10.2009 14:40

W Ugandzie Dzieci uczą się w szkole o pierwszych misjonarzach. – Są częścią naszej historii – tłumaczy pochodzący stamtąd ojciec Otto.

Ojciec Otto Katto Asimwe jest w Polsce od niedawna. Właśnie rozpoczął naukę naszego języka. Będzie przygotowywał młodych do wyjazdu na misje. Już teraz ma pełne ręce roboty. Jeździ do szkół, parafii i opowiada o Afryce. Do tego gra na bębnie, tańczy i mówi, że misjonarzem chciał być zawsze.

Równik pod ręką
Otto dorastał w małej miejscowości Kasese w zachodniej części Ugandy. Równik miał na wyciągnięcie ręki, raptem 15 km od domu. W drodze do szkoły codziennie podziwiał malownicze Góry Księżycowe. W domu było dziewięcioro dzieci. Otto jest najstarszy. Według zwyczaju, w Ugandzie oprócz imienia, każdy ma inne, swoje nazwisko. – Imię Otto otrzymałem na chrzcie – tłumaczy misjonarz. – Katto to nazwisko mojego ojca, a moje drugie imię. Natomiast nazwisko Asimwe, czyli „podziękowanie”, dostałem dlatego, że rodzice chcieli podziękować Panu Bogu za moje narodziny – tłumaczy misjonarz. Tata Otta ciężko pracował w kopalni uranu, ale dzięki temu wybudował duży dom dla licznej rodziny. Ludzie jednak nie mogli pogodzić się z tym, że ich dom jest większy od domu szefa wsi. – Gdy taty nie było, zajęli nasz dom – opowiada Otto. – Rodzina przeprowadziła się do wuja i tam mieszka do dziś. Mama zajmowała się gospodarstwem. Dziadek wyznawał tradycyjne religie afrykańskie, wierzył w duchy i czary. Wiarę chrześcijańską zawdzięczam rodzicom. Jako chłopiec byłem ministrantem. Wtedy postanowiłem, że gdy dorosnę, zostanę misjonarzem – ojcem białym. To zgromadzenie, które założyło pierwsze misje w Ugandzie.

Podróż do przeszłości
Był rok 1879. Słońce chowało się za horyzontem, gdy małe czółno z dwoma śmiałkami dobiło do nieznanego brzegu jeziora Wiktorii, w pobliżu dzisiejszej stolicy Ugandy – Kampali. Dwaj młodzi Francuzi – ojciec Symeon Lourdel i brat Amans Delmas ze zgromadzenia Ojców Białych, wyszli na ląd. Mieli po dwadzieścia parę lat. W sam środek Afryki wysłał ich kardynał Karola Lavigerie, biskup Algieru, państwa w Afryce Północnej, wtedy pod rządami Francji. – Pokochajcie Afrykę – mówił kardynał. – Głoście Ewangelię i chrońcie ludzi przed handlarzami niewolników. Podróż do Ugandy zajęła misjonarzom dziesięć miesięcy. Ludzie przyjęli ich serdecznie. Pół roku później dołączyło do nich trzech kolejnych braci. – Misjonarze naprawdę pokochali Ugandyjczyków. Dlatego pamiętają o nich do dziś – mówi ojciec Otto. Ojciec Lourdel znany jest w Ugandzie jako Mapera. – Wzięło się to stąd, że ludzie często słyszeli, jak brat Amans zwracał się do ojca Lourdela „mon pere“ (czyt. „mą per”). Po francusku znaczy to „mój ojcze” – tłumaczy ojciec Otto. – Myśleli, że to jego imię. Gdy dzisiaj w Ugandzie ktoś powie: ojciec Mapera, wszyscy wiedzą, o kogo chodzi – śmieje się misjonarz.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..