publikacja 18.01.2018 15:00
Czwartek, 18 stycznia, 2018r.
Hau, Przyjaciele!
„Zawsze chciałam mieć psa! Ale nie pozwalali mi. Nawet nie wiesz, jak masz dobrze. Wracasz do domu, Astra cię wita, idziecie na spacer”- Justyna czule mnie głaskała, a ja starałam się ją pocieszyć, okazać jak najwięcej czułości. Paulina milczała, co mi się bardzo nie podobało. No przecież nie można być pełni szczęśliwym, jeśli się nie ma psa, to jasne. Niechże w końcu to wypowie. „Pies to przede wszystkim odpowiedzialność. Nie tylko bierzemy jego wierność, miłość, pełne oddanie, ale też trzeba mu coś dać. Przede wszystkim swój czas, do tego miejsce, odpowiednie do rasy warunki.” Ja już leżę na plechach, Justyna mnie głaszcze, ale jest chyba zawiedziona słowami koleżanki. Rozmawiają bardzo powoli, bo Paulina stara się ważyć każde słowo. Przypomina, że Justyna mieszka w maleńkim mieszkaniu na 4 piętrze. Jest im chyba ciasno. W naszym mieście nie mają rodziny, gdzie można by podrzucić psa w razie wyjazdu. Do najbliższego zielonego terenu raczej daleko. Rodzice wracają późno, a Justyna ma sporo zajęć dodatkowych, brat też. Ile godzin pies będzie siedział sam w mieszkaniu? Odpowiedzialność to umiejętność przyjęcia sytuacji, która nie jest naszym wyborem. Niedługo brat, a wnet i Justyna wyjadą na studia. Czyż nie lepiej jeszcze trochę poczekać i stać się posiadaczem psa, gdy będzie się na swoim? Gdy będzie można zapewnić psu dobre warunki? Nic z tego, Justyna chyba zaczyna być nie tylko zawiedziona, ale i zła. „A nie myślałaś o wolontariacie w schronisku? A jeśli nie, to teraz rozejrzyj się, cz w sąsiedztwie nie ma starszej osoby, która nie bardzo sobie radzi ze spacerami z psem. Czekaj, mam pomysł, idziemy, Astra, chodź.” Dziewczyny ubierały się z drodze i już pędziłyśmy na alejki. No tak, o tej porze szalony Tytus ciągnie starszą panią, ona kompletnie nad nim nie panuje. Paulina wita się ze znajomą i tłumaczy, że przyjaciółka marzy o psie, lecz nie ma warunków. Mogłaby przecież wyprowadzać Tytusa, zabierać go też na dalsze wyprawy, na zabawy z Astrą. Telefon przerwał tę przemowę, musiałyśmy natychmiast wracać do domu, ale Justyna aż się rozpływała nad szalonym Tytusem, przejęła smycz, słuchała wyjaśnień, zapisywała numer telefonu właścicielki. Paulina pożegnała się, ale wieczorem przyszła z Tytusem i razem wyszliśmy na daleki wieczorny spacer. Cześć Astra