Po każdym golu całuje córeczkę. Po meczu dzwoni do mamy. Ale kolejność ma zawsze taką samą: „Po pierwsze, Bogu dzięki”.
J ako dziecko podziwiał „Los Galácticos”, czyli „galaktyczną” drużynę Realu Madryt z Zidanem, Figo i Beckhamem. Jako nastolatek, wzorował się na Cristiano Ronaldo. Zrobił sobie nawet z nim zdjęcie. Jego największym marzeniem było założyć biały trykot Realu, najlepiej z numerem 10. Marzenia się spełniają, nawet te galaktyczne.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.