Urodzony na scenie

Adam Śliwa

|

MGN 10/2011

publikacja 17.11.2011 07:00

Egzaminy w szkole były dla niego gorsze niż występ przed tysiącem osób. Gdy nauczyciel pytał go przy tablicy mówił: mogę zaśpiewać, zatańczyć, ale proszę mnie nie pytać.

Urodzony na scenie fot. JAKUB SZYMCZUK

Mały Gość: – Ile miałeś lat, kiedy zostałeś dyrygentem?
Jakub Milewski:
Podobno już, kiedy miałem dwa lata podczas koncertu noworocznego z Wiednia, stawałem przed telewizorem i dyrygowałem orkiestrą (śmiech). Ale moja prawdziwa przygoda z muzyką zaczęła się później. Gdy dostałem od rodziców elektryczne pianino.

Czyli do szkoły dla dyrygentów nie chodziłeś?
– Jest takie powiedzenie, że dyrygent to ten, któremu nie poszło z graniem na instrumencie (śmiech). Nie chodziłem nigdy do żadnej szkoły dla dyrygentów. Tak naprawdę cały czas się uczę. To ciężka praca.

A jak to się stało, że założyłeś orkiestrę?
– Zaczynaliśmy grać w kilka osób i jakoś tak wszystko samo się układało. Potem stwierdziliśmy, że dobrze by było gdyby ktoś tą grupą kierował i tak, w wieku 18 lat zostałem dyrygentem. No, bo ktoś musi trzymać lejce (śmiech).. Dzisiaj w orkiestrze jest 21 osób. Najmłodszy ma 14 lat, najstarszy 23. Nasza orkiestra jest pierwszą w dziejach Ostrołęki. Daliśmy już ponad 40 koncertów, także za granicą i na każdy przychodzi po kilkaset osób.

Sam komponujesz muzykę?
– Tak, to jest chyba we mnie. To tak jak pisarz, który siada i wyraża wszystko słowami. Ja robię to samo muzyką.

I skomponowałeś Tryptyk smoleński. Dlaczego?
– To był impuls. Rok temu, 10 kwietnia byłem na próbie przedstawienia „Antygona”. Gdy wygłaszałem swoją kwestię o śmierci, czułem, że cały czas dzwonił mi telefon. W końcu odebrałem. Kolega powiedział mi, co się stało pod Smoleńskiem. Zdecydowaliśmy potem z orkiestrą, że muzyką wyrazimy to, co wtedy czuli młodzi ludzie. Nazywam ten tryptyk Muzycznym Pomnikiem Młodego Pokolenia.

Nie masz tremy przed wejściem na scenę?
– Wcale. To dla mnie tak, jakbym śpiewał pod prysznicem (śmiech). Chyba urodziłem się na scenie. W szkole egzaminy były dla mnie gorsze niż występ przed tysiącem osób. Gdy nauczyciel pytał mnie przy tablicy mówiłem: mogę zaśpiewać, zatańczyć, ale proszę mnie nie pytać.

Nad czym teraz pracujesz?
– Wczoraj była premiera musicalu „Teren prywatny”. Opowiada on o różnych sprawach młodych ludzi. Gram tam i śpiewam jako strażnik miejski i sanitariusz w szpitalu psychiatrycznym. Na przygotowania mieliśmy tylko 2 tygodnie, ale się udało. Piszę też muzykę do koncertu papieskiego. Chcielibyśmy go pokazać w rocznicę beatyfikacji Jana Pawła II. Mogę zdradzić, że będzie wiele różnych rodzajów muzyki, znani wokaliści, moje pierwsze Ave Maria. Ale reszta to na razie tajemnica.

A jakieś marzenia?
– Chciałbym dalej robić to, co sprawia mi tyle radości i robić to dla innych. Jeszcze trzy lata temu nie wierzyłem, że będę pisał muzykę, dwa lata temu nie wierzyłem, że będę miał orkiestrę, a rok temu, że wydam płytę, więc kto wie, co się jeszcze wydarzy...
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.