Zabili go i uciekł

Adam Śliwa

|

MGN 10/2011

publikacja 17.11.2011 07:00

Wypada z pędzącego samochodu, po chwili wyskakuje z płonącego wieżowca, a wieczorem przeskakuje po dachach pociągów. Zwykły dzień kaskadera filmowego.

Zabili go i uciekł Marek Sołek mimo groźnego zawodu nigdy nie maił nic złamane fot. ROMAN KOSZOWSKI

Jedna zapałka i po chwili cały człowiek otoczony jest płomieniami. Ledwo go widać, a dookoła szaleje coraz większy ogień. Temperatura osiąga 800 stopni. Po chwili płomienie gasną i uśmiechnięty, nietknięty człowiek spokojnie idzie dalej. To nie wyczyn szaleńca, tylko jedna z niezwykłych ról znanego kaskadera filmowego – Marka Sołka.

 

Bieg po pociągu
Kaskader – żeby zachować sprawność – codziennie musi ćwiczyć. Najważniejsza w jego pracy jest zwinność, dobra kondycja, ale też umiejętność opanowania strachu i chłodne podejście do zadania. – Praca kaskadera jest niebezpieczna – przyznaje pan Marek Sołek. – Zawsze coś może pójść nie tak i właśnie od spokoju zależy, czy kaskader wszystko zrobi jak trzeba – dodaje. Na ekranie niektóre sceny wyglądają naprawdę przerażająco. W rzeczywistości nie są tak straszne. – Staram się być rozsądny – mówi kaskader. – To widz ma mieć wrażenie, że trwa dramat, a nie my ryzykując życiem. – Kiedyś jeden z reżyserów chciał żebym przeskoczył z dachu jednego pociągu na drugi – opowiada. – Zgodziłem się, ale tylko przy prędkości 40 km/h. Reżyser uważał, że to za wolno. Przekonał go dopiero operator. Gdy wszedł ze mną na dach, ledwo utrzymał sprzęt przy pędzie powietrza.
 
Skok na Chmielnickiego
Kaskaderzy wykonują wszystkie niebezpieczne sceny: praca z ogniem, bójki, upadki, skoki z dużych wysokości, przelatywanie przez okno, czy akcje z samochodami takie jak potrącenia i pościgi. W filmach historycznych dochodzą jeszcze sceny z końmi i szermierka. – Moim pierwszym filmem było „Ogniem i Mieczem” Jerzego Hoffmana – wspomina pan Marek. – To była świetna przygoda, ale było też kilka niebezpiecznych scen. Skakałem na przykład z drzewa na Chmielnickiego. A w scenie bitwy pod Żółtymi Wodami, w pełnej zbroi husarskiej spadałem z konia. Kaskaderzy zastępują aktorów nie tylko dlatego, że są bardziej sprawni, ale również dlatego, bo główny aktor jest zbyt cenny. – Producent nie może sobie pozwolić, żeby w środku zdjęć aktor na przykład złamał nogę – wyjaśnia kaskader.
 
W środku płonącej ściany
Każda scena jest dokładnie wyćwiczona i odpowiednio nakręcona. Ryzyko zawsze istnieje. Na przykład w scenach z płonącym człowiekiem wykorzystuje się specjalny strój i żele chłodzące, ale trzeba też wiedzieć, kiedy zacząć gaszenie. – Kiedyś temperatura tak wzrosła, że zdążyłem zrzucić kostium i płomienie tylko mnie musnęły – wspomina kaskader. – Ale i tak się poparzyłem – dodaje. – Gdy potem pokazałem zdjęcia znajomemu strażakowi, nie chciał wierzyć, że jestem w środku płonącej ściany. W zderzeniach z pędzącym samochodem trzeba się odpowiednio ułożyć i prześliznąć po masce, żeby wykorzystać prędkość. Do scen z wypadaniem przez okno lub skakaniem między balkonami zespół kaskaderów Marka Sołka wykorzystuje urządzenie zwane descenderem, które z dowolną prędkością spuszcza na linie kaskadera. W Ameryce takie sceny, to codzienność. W Polsce filmowcy nie przekonali się jeszcze, że kaskaderzy mogą zrobić prawie wszystko. W filmie „Dublerzy” jest scena ze spadaniem z budynku. – Okazało się, że była robiona komputerowo – mówi Marek Sołek. Specjalnością kaskaderów są też bójki. Wykonują je bez kontaktu, czyli udają uderzenie i reakcje. – Kiedyś podczas takiej walki miałem być kopnięty w brzuch i polecieć do tyłu – wspomina kaskader. – Cios okazał się jednak mocniejszy. Poleciałem do tyłu i rozbiłem stojące tam beczki. Ujęcie wyszło nieźle i nic mi się nie stało. Tylko uderzenia na twarz są prawie zawsze udawane.
 
Kiepski z wf
Lista sportów uprawianych przez pana Marka jest imponująca: stopnie mistrzowskie różnych sztuk walki, wspinaczka, nurkowanie, akrobatyka. Nie zawsze tak było. – W podstawówce byłem bardzo dobry z wszystkich przedmiotów, ale kiepski z wf – śmieje się pan Sołek. – I wbrew pozorom byłem całkiem spokojny, i nie robiłem nic szalonego – dodaje. – Dopiero na studiach, kiedy pojechałem do Los Angeles, w Universal Studio zobaczyłem pokazy kaskaderów z różnych filmów: pościg, przewracająca się motorówka i inne akcje, wiedziałem, że to jest to – wspomina kaskader. Pan Marek bez problemu rozpoznaje w filmach triki innych kaskaderów, choć są takie, które go zaskakują.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.