Trafić do celu

Paweł Zuchniewicz

|

MGN 11/2011

publikacja 20.10.2011 08:30

Czy nieodrabianie prac domowych to grzech? Chodzi mi też o nieuczenie się itp. Emila

Trafić do celu

Droga Emilo,

Prawdopodobnie znasz historię Robin Hooda, który słynął z umiejętności strzelania z łuku. Robił to tak doskonale, że nie tylko potrafił trafić z dużej odległości, ale również umiał następną strzałą trafić w strzałę już tkwiącą w celu – czyli precyzja stuprocentowa. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ w języku greckim grzech (hamartia) oznacza „nie trafić do celu”. Spróbujmy więc określić ten cel, a raczej cele. Cel pierwszy: Z całą pewnością Robin Hood nie zdobył swojej umiejętności bez wysiłku. Musiał dużo ćwiczyć, uczyć się. Nie od razu stał się mistrzem. Tak samo jest z nami. Cel drugi: Jeśli nie przygotowujemy się do lekcji, marnujemy wysiłek innych – nauczyciela, koleżanek i kolegów. Zaległości jednej lub kilku osób wpływają na pracę całej klasy – opóźniają ją, utrudniają, czasem wręcz stają się niemożliwe.

Cel najważniejszy: Pan Bóg. On jest naszym celem. Codziennie możemy być bliżej Niego. Przez różne praktyki, czyli przez to że się modlimy, uczestniczymy we Mszy, ale też przez to, że naśladujemy Pana Jezusa. W Ewangelii św. Łukasza czytamy o rozmowie dwunastoletniego Jezusa z nauczycielami w świątyni: Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Oczywiście, przemawiała przez Niego Mądrość Boża, ale Pan Jezus też uczył się – jak każdy człowiek, jak wszystkie dzieci. Pan Jezus nas uczy, pokazuje nam, jak „trafiać do celu”, czyli żyć w przyjaźni z Panem Bogiem.

Jeśli pomylimy drogę i na przykład czas przeznaczony na naukę spędzimy przy telewizorze czy komputerze, i nasza strzała w ogóle nie trafia w tarczę, wtedy mamy spowiedź. Dzięki temu nabieramy sił, aby znowu napiąć łuk i precyzyjnie wycelować strzałę. A przy okazji sumienie staje się coraz bardziej wrażliwe. I nie skupiamy się już tylko na tym, by nie popełnić grzechu, ale staramy się wszystko robić jak najlepiej.

Każdy dzień jest takim konkursem strzelniczym. Spróbuj więc stanąć obok Robina. Wydaje Ci się, że tarcza jest daleko? Widzisz ją jednak wyraźnie, bo masz przecież wrażliwe sumienie i czujesz, że nie trafiasz do celu, gdy nie odrabiasz zadań i nie uczysz się. Jeśli będziesz myśleć tylko o tym, by nie przekroczyć prawa, będziesz jak łucznik, któremu wystarczy trafić w tarczę – obojętnie gdzie, byleby strzała nie wleciała w krzaki. Natomiast Twoje wrażliwe sumienie z miłości do Pana Jezusa chce spełnić swoje zadanie jak najlepiej. Wkładaj więc w nie maksimum swojego wysiłku, talentu i proś o pomoc Ducha Świętego. Wtedy możesz być pewna, że strzały trafią w sam środek tarczy, osiągniesz cel.


 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.