Czwartek, 6 października 2011 r.

publikacja 06.10.2011 07:59

Czwartek, 6 października 2011 r.

Hau, Przyjaciele!
Właśnie dochodzę do siebie po ostrym starciu ze starą kocicą pani Marii.
Uważałam, że jednak pies powinien rządzić w domu, że pozycja kotki jest
stanowczo za wysoka. Nie mogłam spokojnie patrzeć, jak wygrzewa się na
daszku altanki, a potem przenosi się tam, gdzie najmocniej operują
promienie słońca. A jeszcze bardziej denerwujące jest to, że wszyscy się
nią zachwycają. "Na naszej kocicy można się uczyć na czym polega widmowy
ruch słońca. Co godzinę zmienia bowiem miejsce."- cieszyła się Michasia, a
mi tylko głuche pomruki wydobywały się z gardła. Okazuje się, że Paulina
ma podobne problemy. Przyszła ze szkoły aż czerwona z emocji, bo pokłóciła
się z koleżankami. Przesuwała garnki na kuchence tak energicznie, że w
końcu jeden spadł. Rzuciłam się do zlizywania sosu, ale nie zostałam za to
pochwalona. Po sekundzie ulubiony kubek Pana leżał rozbity, mleko rozlane.
Zaczęłam strasznie piszczeć, udając, że muszę wyjść. No i uciekłam
Paulinie na pola. Rzuciła się w pogoń. A mi o to chodziło, by wszystkie
złe emocje zostały na miedzach. Wróciłyśmy zziajane, zadowolone, bo każda
osiągnęła swój cel. Nawet leżąca na parapecie kocica przestała mnie
drażnić. Polecam biegi. Cześć, Astra