Wychodzenie z dołka

publikacja 29.12.2009 15:30

Problemów mam wciąż wiele, ale czuję, że już nie muszę desperacko szukać pomocy. Nie wiem, czy pani pamięta, o czym do pani pisałam. Podejrzewam, że nie, bo listów to ma pani multum, ale nieważne. Dziś piszę właściwie z podziękowaniem. Nastolatka

Dawniej czułam taką straszną niechęć do życia, do ludzi, do wszystkiego. Podejrzewałam u siebie depresję i nie radziłam sobie z niczym. I tak przez dobre parę miesięcy. Nie mam pojęcia, kiedy i jak z tego wyszłam. Po prostu jakiś czas temu spostrzegłam, że jest lepiej. Już nie udaję, że się cieszę tylko czasem po prostu naprawdę się cieszę. Sądzę, że to też dzięki pani radom. Wierzę też, że pomógł mi Bóg, no i trochę sama. W końcu sami jesteśmy kowalami swojego losu, jak to ktoś mądry kiedyś powiedział. Na razie udało mi się zwalczyć niewiele swoich wad, ale zawsze coś. Nadal przejmuję się błahostkami, nadal boję się szczęścia, boję się zapeszać. Nawet teraz pisząc do pani, że jest lepiej, boję się, że jeśli to napisałam, to stanie się gorzej. Jednak mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. Pracuję nad sobą i zaczynam widzieć efekty.

Bardzo cieszą mnie takie listy, bo chyba one najlepiej przekonują osoby akurat pogrążone w różnych dołkach, że może być lepiej.




Więcej listów:





















zadaj pytanie...