Tęsknota i niepewność

Magdalena Korzekwa

publikacja 14.03.2008 09:30

Szczęśliwi rodzice najbardziej marzą o szczęśliwym małżeństwie ich dzieci.

Tęsknota i niepewność

Słońce, które dziś przygrzewało już prawie wiosennie, pokrzyżowało mi poobiednie plany. Zamiast zabrać się za powtórkę z historii, postanowiłam pójść najpierw na spacer w stronę jeziora. Po kilku minutach dogoniłam Olę, która szła w tym samym kierunku powolnym krokiem. Na jej twarzy widać było zamyślenie i smutek. Nie chciałam jej przeszkadzać, jednak Ola wyraźnie ucieszyła się z tego, że nie jest już sama, bo powiedziała: „Miałam nadzieję, że ty też wyjdziesz teraz na spacer... Trudno ciągle rozmawiać tylko z samą sobą…”. Po jej policzku popłynęła łza. Ola wcale się z tym nie kryła. Popatrzyła mi w oczy. To był dla mnie znak, że chce porozmawiać.

Przez chwilę szłyśmy obok siebie w milczeniu. „Stało się coś strasznego…” – Ola pierwsza przerwała milczenie. „Spotkałam wspaniałego chłopaka i teraz bardzo cierpię” – wyjaśniła. „Cierpisz, bo nie masz z nim kontaktu?” – spytałam. Wtedy Ola wyjaśniła, że nie cierpi z powodu Andrzeja, ale z powodu własnej mamy. Andrzej jest wrażliwym i mądrym chłopakiem, a do tego codziennie odprowadza Olę ze szkoły do domu. „Problem polega na tym, że mama kazała mi z nim natychmiast zerwać” – po policzku Oli popłynęła kolejna łza. „Dowiedziała się o Andrzeju czegoś złego?” – postawiłam pytanie, które wydawało mi się logiczne. „Nie, mama nawet przyznała, że Andrzej wygląda na porządnego chłopaka, ale stwierdziła stanowczo, że kobieta nie powinna wierzyć żadnemu mężczyźnie… Nawet najbardziej porządnemu! Może ma rację?…” – w głosie Oli czułam rezygnację.

Przez chwilę znowu szłyśmy obok siebie w milczeniu. „A co mówi twój tata na temat Andrzeja?” – spytałam. Ola sprawiała wrażenie, że nie usłyszała mego pytania. Dopiero po kilku minutach opowiedziała o tym, że kilka dni temu tata odszedł z domu. Ani mama, ani ona nie wiedzą dokładnie, gdzie on teraz mieszka. Na razie nawet nie zadzwonił. Już od kilku miesięcy było widać w nim jakąś dziwną zmianę. Przestał się uśmiechać i tylko patrzył na telewizję. „W tej sytuacji muszę pomagać mamie i na zawsze zrezygnować z moich marzeń o małżeństwie i własnej rodzinie. Mama nie może przecież zostać całkiem sama” – Ola wypowiedziała te słowa półgłosem i znowu się zamyśliła.

Dotarłyśmy do jeziora, w którym odbijało się bezchmurne niebo i purpurowe słońce. „Najbardziej będziesz mogła pomagać mamie i tacie wtedy, gdy staniesz się szczęśliwa z kimś niezwykłym… Może Twoi rodzice uwierzą wtedy w to, że oni też potrafią znowu pokochać siebie nawzajem tak, jak dawniej…” – powiedziałam, kierując twarz w stronę słońca.

  • SKOMENTUJ felieton:maly@goscniedzielny.pl
  • Komentarze:.

  • Inne felietony:.