Zaufanie i żółte stokrotki

Magdalena Korzekwa

publikacja 23.04.2007 10:17

Sztuką jest tak kochać, aby drugi człowiek był pewny, że jest Skarbem w moim sercu.

Zaufanie i żółte stokrotki

Bardzo lubię, gdy wiosenne słońce przypomina mi, że życie jest radosne! Tak właśnie było dzisiaj! Postanowiłam nacieszyć się wreszcie słoneczną pogodą i poszłam w kierunku autobusu okrężną, ale za to najpiękniejszą drogą, czyli alejami mojego ulubionego parku. Spacerowanie po różnych jego zakątkach, to dla mnie trochę jakby zwiedzanie własnego ogrodu nastrojów i poznawanie geografii własnego serca…

Nie zdziwiłam się, że Dominik „wytropił” mnie w tej części parku, w której królowały moje ulubione żółte stokrotki. Jak przystało na prawdziwego dżentelmena, wziął ode mnie plecak wypełniony dziś dodatkowo trzema ciężkimi książkami z biblioteki (kiedy ja zdążę przeczytać „Lalkę”?..), zawiesił swoją „zdobycz” na lewym ramieniu i powiedział: „Wiesz, wygodniej mi się idzie wtedy, gdy mam jednakowe ciężary na obu ramionach”. Domyśliłam się, że liczył dzisiaj na dłuższy spacer. Przez chwilę opowiadałam Dominikowi o moich ulubionych kwiatach, a on szedł zamyślony i taki mało wiosenny. Przez kilka kolejnych minut w milczeniu patrzyliśmy na budzącą się do życia przyrodę. – Madziu, znam kilka dziewcząt, które żyją jak poranione kwiaty. A jednej z moich koleżanek to już nawet nie ma z tej strony życia… – Dominik pierwszy przerwał milczenie. Zaczął opowiadać o dziewczętach, które poznał w zeszłym roku. Ich historia okazała się wyjątkowo bolesna. Jedna z dziewcząt kilka miesięcy temu popełniła samobójstwo, drugą okrutnie wykorzystano seksualnie a trzecia wdała się w romans z dorosłym mężczyzną. – Nawet w piękny, wiosenny dzień nie tak łatwo spotkać radosną i szczęśliwą dziewczynę. A ja marzę o takiej właśnie żonie… – Dominik niemal szeptem dokończył swoje zwierzenia.

Kilka kolejnych alei przeszliśmy znowu w zupełnym milczeniu. Zaczęłam modlić się w intencji tych trzech dziewcząt. – Madziu, a kiedy Ty czujesz się najbardziej radosna i szczęśliwa? – zapytał Dominik, gdy znowu dotarliśmy do alei z żółtymi stokrotkami. – Najbezpieczniej czuję się wtedy, gdy przypominam sobie, że jestem córką Boga i że mam rodziców, którzy siebie i mnie kochają nieodwołalnie – odpowiedziałam odruchowo i trochę się na siebie pozłościłam za moją szczerość. Niezbyt chętnie opowiadam innym ludziom o tym, co jest skałą mojego życia, a tym bardziej o tym, co dzieje się w ogrodzie moich nastrojów.

– Wiesz, każda z tamtych dziewcząt mówiła mi, że nie czuje się kochana i że nie potrafi zaufać nawet samej sobie – powiedział Dominik bardziej chyba do siebie niż do mnie. – Moim największym marzeniem jest to, żebym kiedyś był takim dobrym mężem i ojcem, przez którego żona i dzieci płaczą czasem z radości – dodał półgłosem. – To mamy podobne marzenia – powiedziałam i na wszelki wypadek zapatrzyłam się w stokrotki. – Ja to bym chciał, żeby moja przyszła żona czuła się przy mnie jak najcenniejszy skarb, chroniony w najbardziej bezpiecznym sejfie świata – wypowiadając te słowa Dominik także zapatrzył się w żółte stokrotki. Byłam z niego dumna chociaż dzisiaj nie miałam zamiaru mu tego mówić. – Dominik, cieszę się, że wczoraj opowiadałeś mi o twojej przyjaźni z Bogiem…Najbardziej mogę ufać tym ludziom, którzy są najmocniej zaprzyjaźnieni z Bogiem. Umysł, serce i sumienie takich ludzi staje się bezpiecznym sejfem dla ich najpiękniejszych marzeń – powiedziałam to tak cicho, że usłyszało o tym jedynie moje serce i… żółte stokrotki. Kiedyś może powiem o tym na tyle głośno, by Dominik też usłyszał…


  • SKOMENTUJ felieton:maly@goscniedzielny.pl
  • Komentarze:.

  • Inne felietony:.