Od postu do głodu Miłości

Magdalena Korzekwa

publikacja 22.02.2007 10:16

Już wiem, dlaczego Wielki Post od dzieciństwa kojarzył mi się z RADOŚCIĄ! Kto pości od grzechu, ten zaczyna być głodny Miłości!

Od postu do głodu Miłości

Pierwszy dzień Wielkiego Postu wpędził mnie w straszne kompleksy. Już od rana krewni i znajomi, a nawet całkiem obcy ludzie, opowiadali z dumą o swoich heroicznych postanowieniach wielkopostnych. Pierwszy pochwalił się nie byle kto, bo pan Hilary, który codziennie pozdrawia przechodniów koło pewnej budki z produktami (mało) spożywczymi. Dzisiaj rano też tam był, ale tym razem chwalił się na głos, że rzuca picie i palenie. Spytałam go (z czystej dziewczęcej ciekawości) o to, czy to postanowienie na całe życie. Pan Hilary popatrzył nam mnie z nieukrywanym zgorszeniem i powiedział: „Coś ty! Przecież to jest postanowienie na Wielki Post, to jak może być na całe życie?”. Odpowiedź wydała mi się rzeczywiście logiczna.

Po chwili podbiegł do mnie Krzysio, zwany Luzakiem albo Antykujonem. On też się pochwalił: „Madziu, postanowiłem w Wielkim Poście tak bardzo zaufać Panu Bogu, że przez te czterdzieści dni wcale już nie będę bał się Sądu Ostatecznego!”. Krzysio chyba od razu zamienił postanowienie w czyn, bo był wyjątkowo pogodny. Może też trochę dlatego, że przy okazji postanowił nie pójść dzisiaj do szkoły. Nie miałam mu więc okazji wytłumaczyć, że Sądu Ostatecznego boją się tylko ci, którzy mało kochają. Kto bardzo kocha, ten nawet nie zauważy, kiedy i w jaki sposób znajdzie się po drugiej stronie życia. To znaczy po drugiej stronie Miłości…

Najbardziej zaskoczyła mnie Dyżurna Ateistka. Ona też pochwaliła się wielkopostnym postanowieniem! I to nie byle jakim. Postanowiła, że kiedy będzie już stara, to tuż przed śmiercią się nawróci. Hermenegilda była bardzo zdziwiona, gdy jej powiedziałam, że nawrócić się dopiero przed śmiercią to tak, jakby całe życie ciężko chorować, ale na łożu śmierci odzyskać wspaniałe zdrowie. To chyba trochę późno, by nacieszyć się życiem?

Kiedy usłyszałam w szkole od niezwykłych postanowieniach wielkopostnych moich kolegów, nie wytrzymałam z zazdrości i postanowiłam zaszaleć! Podjęłam takie postanowienie, które zrobiło wrażenie nawet na zatwardziałych grzesznikach! Postanowiłam, że przed następnym Wielkim Postem wpadnę w jakieś śmiertelne uzależnienie. Wtedy za rok będę mogła w Środę Popielcową postanowić, że rzucam ten nałóg. Oczywiście tylko do Wielkanocy, bo to będzie przecież postanowienie na Wielki Post. Oczami wyobraźni już widziałam siebie, cierpiącą w szponach tego hipotetycznego straszliwego nałogu. I wtedy właśnie zadzwonił budzik! Obudziłam się! Okazało się, że wszystkie te dziwne postanowienia to był tylko straszny sen i że jeszcze przed szkołą zdążę pójść na Mszę Świętą!

Wróciłam do rzeczywistości! Przypomniałam sobie o tym, że wprawdzie moje ciało zostało wzięte z prochu ziemi, ale ja zostałam stworzona z miłości Boga i moich rodziców! I że Bóg pragnie, bym znowu obróciła się w Miłość!

Już wiem, dlaczego Wielki Post od dzieciństwa kojarzył mi się z RADOŚCIĄ! Kto pości od grzechu, ten zaczyna być głodny Miłości!



  • SKOMENTUJ felieton:maly@goscniedzielny.pl
  • Komentarze:.

  • Inne felietony:.