U Pana Boga na dzień dobry

Sądy z sondy

|

MGN 11/2006

publikacja 20.10.2006 10:12

Co chciałbym w niebie na „dzień dobry” usłyszeć od Pana Boga?

Tomasz Adamek   Tomasz Adamek
bokserski mistrz świata federacji WBC
fot. HENRYK PRZONDZIONO
Tomasz Adamek

bokserski mistrz świata federacji WBC

Chciałbym być zbawiony i pierwsze słowa, jakie chciałbym usłyszeć od Pana Boga, to: „Tomaszu, wejdź do mojego królestwa”. Do tego całe życie dążę.

Wierzę, że najważniejsza jest modlitwa, bo ona przemienia nasze serca i ma wpływ na to, jak żyjemy, a dalej, na nasze życie wieczne.

Staram się przekazywać to moim dzieciom. Nie chciałbym zbyt długo cierpieć w czyśćcu, ale jak najprędzej chciałbym móc przyjść do nieba i usłyszeć te słowa: „Synu, wejdź”.



Dorota Gawryluk   Dorota Gawryluk
dziennikarka TVP
fot. SE / EAST NEWS / WOJCIECH TRACZYK
Dorota Gawryluk

dziennikarka TVP

Przede wszystkim, zanim Pan Bóg mi cokolwiek powie, chciałabym Go tam spotkać. A jeśli już tak się stanie, to na powitanie chciałabym usłyszeć: „Jestem z ciebie dumny”.

Na razie chyba jeszcze nie mógłby tak powiedzieć, ale mam nadzieję, że zbliżę się do tego, że w końcu wyjdzie tak, że Pan Bóg będzie mógł mi tak powiedzieć.

 

 

 

 



Bogdan Sadowski   Bogdan Sadowski
Zastępca redaktora naczelnego w redakcji programów katolickich TVP
fot. PAT / I. SOBIESZCZUK
Bogdan Sadowski

Zastępca redaktora naczelnego w redakcji programów katolickich TVP

Co chciałbym w niebie na „dzień dobry” usłyszeć od Pana Boga?

Kiedy usłyszałem to pytanie, to wyobraziłem sobie, że chciałbym tylko jedną rzecz usłyszeć: „Chodź tutaj”. Nic więcej nie potrzeba. Nawet nie patrzyłbym, gdzie by to było. Może być nawet w przedpokoju, albo w spiżarni, czy w innym schowku.

Byleby to było niebo. I nawet sobie myślę, że nie zazdrościłbym tym, którzy zajmują tam jakieś pałace i apartamenty, bo pewnie i tacy tam będą, ale tylko to chciałbym usłyszeć.

Mam wielkie nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego i nie liczę na to, że potrafię coś w życiu zrobić, czym bym sobie na niebo zasłużył. Jestem przekonany, ufam Panu Bogu, że mimo wszystkich moich grzechów, błędów, niewierności wobec Niego jednak mimo wszystko powie: „Chodź tutaj”.

 

 

 

Szymon Hołownia   Szymon Hołownia
dziennikarz „Rzeczpospolitej”
fot. MAREK PIEKARA
Szymon Hołownia

dziennikarz „Rzeczpospolitej”

Mam nadzieję, że kiedy wreszcie po wielu bojach i zmaganiach uda mi się dotrzeć do nie- ba, zobaczę Boży uśmiech i usłyszę tylko jedno słowo: „Nareszcie...”. Każdy chrześcijanin,  więc i ja też, tęskni za niebem. Wiem, że mam tam bardzo wielu bliskich ludzi.

Mojego  starszego brata Andrzeja, moją zmarłą babcię, moją przyjaciółkę Monikę, która zginęła w  wypadku pół roku temu. Codziennie rozmawiam też z „moimi” świętymi: ze święta Faustyną, z którą przyjaźnię się od wielu lat, ze świętym Piotrem czy – od niedawna – z Janem  Pawłem II.

Czasami proszę ich o pomoc w konkretnych sprawach (świętą Faustynę, która  w zakonie zajmowała się między innymi gotowaniem prosiłem ostatnio – wstyd się przy- znać – by pomogła mi w zaprojektowania kuchni w moim nowym domu). 

Ale najważniejsze jest co innego – silne przekonanie, że wszyscy oni czekają tam na  mnie i próbują pomagać mi, żebym nie skręcił z tej drogi w jakieś krzaki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.