Pocieszyć porzuconego

publikacja 05.02.2008 10:21

Dziewczyna rzuciła przyjaciela. A on dla niej poświęcił treningi i zrezygnował z kariery sportowca, zrezygnował z przyjaciół, z zabaw. Został teraz w takiej rozpaczy, że ma nawet bardzo złe myśli... Chcę mu pomóc, ale jak? Przyjaciółka

Życie bywa brutalne, czasami zmusza do bardzo gwałtownego dojrzewania. Pierwsza miłość często zaślepia całkowicie. Tak się stało. Bo przecież to nie było dobre, że ona kazała wszystko ukrywać. Że dla niej wyrzekł się sportu i stracił szansę na karierę. To się już stało. Bardzo gwałtowne dojrzewanie....

Za tę lekcję życia może być dziewczynie wdzięczny, bo drugi raz takiego błędu nie popełni. Teraz rady:
1. Czy rzeczywiście sprawa sportu jest już nieodwracalna? Jeśli tak, to trzeba sobie powiedzieć, że widocznie tak się musiało stać. I już nie wracać do sprawy. Bo człowiek nie wie wszystkiego, co sie wiąże z przyszłością. Widocznie wobec niego Pan Bóg ma jakiś zupełnie inny plan. Teraz ważne, by odnaleźć swoje nowe miejsce. Widocznie poza sportem. A jakie to miejsce? Naukowe, społeczne, w innej dziedzinie? Nie wiem, trzeba szukać.
2. Jeśli przyjaciele odwrócili się, to nie są przyjaciółmi. To był tylko jakiś kontrakt handlowy- w dodatku jakiś taki bardzo dziecinno- dziewczęcy- jakieś dziwne wzajemne zwierzenia. Dojrzała przyjaźń polega na tym, że można się latami nie widzieć, a potem chwila i jesteśmy w stanie sobie wszystko powiedzieć, pomóc, zrozumieć. Jeśli tego on wśród pozornych przyjaciół nie znalazł, to nie ma czego żałować.
3. On zupełnie nie widział prawdy. Popełniał jeden błąd za drugim. Stracony Sylwester był tylko zimnym prysznicem. Zimne prysznice są zdrowe, dają odporność i kondycję. A to uczucie nie było zdrowe.
4. Bywa dobra miłość i chora. Ta młodzieńcza miłość była, niestety, chora. Bo miłość powinna dodawać skrzydeł, powinna nam pomagać rozwijać się. A jeśli traktuje się uczucie jako eliminację zainteresowań,
jako rezygnajcję z przyjaźni, to jest złe. To jest jakaś chora sytuacja.
Przecież wszystkie kochajace sie pary dalej się uczą, studiują, wyjeżdżają za granicę. Miłość nie może ograniczac, nie może być zaborcza. Definicję miłości podał św. Paweł. Napisał, że jest ona łaskawa, cierpliwa, nie zazdrości, nie szuka swego...tego zabrakło. Dziewczyna nie uniosła ciężaru, a chłopak zachowywał sie dziecinnie, niedojrzale...

Wnioski:
Mowy nie ma o samobójstwie. Już dość błędów zostało popełnionych. Czas wziąć sie za naprawianie błędów, a nie za popełnianie nowych i to nieodwracalnych i gorszych.
Jako zdolny i energiczny chłopak musi pomysleć, co dalej zrobi ze swoimi talentami. Jesli nie sport, to trzeba odkryć coś nowego.
Przyjaciół nie trzeba ani przepraszać, ani tłumaczyć. Raczej trzeba się zastanowić, ilu się tych prawdziwych przyjaciół ma.
Nad sportem, jeśli sprawa przepadła, nie ma co płakać. Kariera sportowa bywa krucha i krótka. Może lepiej zainwestować w naukę, w inną dziedzinę, a zdolności sportowe potrakotwać jako hobby. I nie żałować.

Historia na koniec:
Krystyna Janda opisała swoją bardzo niszczącą pierwszą miłość. Była w liceum i zakochał sie w niej chłopak- pasjonat żeglarstwa. Zapraszał nad zalew, zapraszał do łódki, popisywał sie swoimi manewrami. a Ona umierała z zazdrości, żądała, by rzucił ten piękny sport, była tak zaborcza. A
pewnego dnia połknęła bakcyla aktorstwa, któremu cała się oddała, a chłopaka rzuciła, niszcząc prędzej jego żeglarską pasję. Nie napisała, czy chłopak wrócił do żagli.

Twój przyjaciel ma Ciebie. Pilnuj go i szukaj dobrych stron obecnej sytuacji. Moim zdaniem z wszystkiego można wyprowadzić coś dobrego.



Więcej listów:






















zadaj pytanie...