Wierzyć się nie chce!

Franciszek Kucharczak

|

MGN 01/2010

publikacja 16.12.2009 09:11

Gdy Archimedes podczas kąpieli odkrył prawo wyporu, wyskoczył z wanny, krzycząc: „Eureka!” (znalazłem). Ludzkość wiele razy miała powody do podobnej radości. Po każdym z wielkich odkryć żyło się wygodniej. Ale największe z odkryć to nic przy tym, co zdarzyło się ponad dwa tysiące lat w Betlejem. Od chwili, gdy Bóg stał się człowiekiem, każdemu, kto Go znalazł, żyje się szczęśliwie.

Wierzyć się nie chce! Aborygeni, rdzenni mieszkańcy Australii, demonstrują brytyjskiej królowej Elżbiecie II i jej mężowi rozpalanie ognia przez pocieranie kawałków drewna fot. EAST NEWS/REX FEATURES

Gorąca niespodzianka
Zwierzęta uciekają w panice, gdy płonie las, nie podchodzą do ogniska, boją się rozpalonych żagwi. Ogień potrafi zabić i zniszczyć ze szczętem, więc żywe stworzenia słusznie się go boją. Kiedyś jednak pewna dwunożna istota pokonała strach. Podeszła do ognia i wzięła zapaloną gałąź. Ze zdumieniem zauważyła, że to dziwne zjawisko może być bardzo przydatne. W chłodne noce daje przyjemne ciepło, a usmażone na nim mięso jest smaczniejsze niż surowe. Nie wiemy, kiedy to było, ale znaleziska wskazują, że być może już półtora miliona lat temu. Ogień mógł pojawić się wskutek uderzenia pioruna, a może wywołał go strumień wulkanicznej lawy. Są dowody, że około pół miliona lat temu prehistoryczny człowiek nauczył się ogień rozniecać. Ślady takich pradawnych palenisk z resztkami narzędzi i kości zwierząt znaleziono między innymi w miejscowości Vértesszöllös na Węgrzech, w Terra Amata i Achenheim we Francji. Ogniska w tych miejscach były urządzone solidnie, niektóre mają murki chroniące od wiatru. Ogień służył do przygotowywania posiłków, ogrzewania pomieszczeń, a także ułatwiał wyrób narzędzi – na przykład do utwardzania drewnianych ostrzy dzid. Najstarsze znane nam kaganki pochodzą sprzed 20 tysięcy lat. Używano w nich knota nasączonego zwierzęcym tłuszczem. Od momentu opanowania ognia człowiek mógł żyć w rejonach, gdzie panowała surowa zima. Ogień umożliwił ludziom pracę po zmroku, dzięki niemu ludzie mogli wejść w głąb jaskiń i uczynić je swoimi domami. Ognisko gromadziło ludzi wokół siebie i chroniło przed drapieżnikami.

Zamorska niespodzianka
Nadchodził ranek drugiego dnia. Krzysztof Kolumb te dwa dni dalszej żeglugi na zachód wyprosił od marynarzy, którzy nie chcieli już dalej płynąć. Już ponad pięćdziesiąt dni nie widzieli żadnego lądu i zwątpili, że ten wodny bezkres kiedykolwiek się skończy. Kolumb obiecał im, że jeśli przez najbliższe dwa dni nie osiągną celu – zawrócą. Nagle w szarości wstającego świtu rozległ się głos wachtowego z „Pinty”. Marynarz wykrzyczał właśnie to jedno słowo, o jakim marzyły załogi wszystkich trzech żaglowców: „ziemia!”. Był 12 października 1492 roku. Tak oto Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę. Właściwie nie była to Ameryka, lecz jedna z wysp Bahama, a na dodatek Kolumb myślał, że to Indie. Tak sobie wyliczył, zakładając słusznie, że ziemia ma kształt kulisty. Nie miał jednak pojęcia, jak wielka to kula i jak wielka odległość dzieliła go jeszcze od Indii. Do końca życia trwał w przekonaniu, że dopłynął do Azji. Pamiątką po tym jego błędnym przekonaniu jest nazwa Indianie, jaka przylgnęła do rdzennych mieszkańców Ameryki. Wszystkie te błędy nie zmieniają jednak faktu, że Krzysztof Kolumb dokonał rzeczy niezwykłej. Ta rzecz dla ludzi była ogromnym zaskoczeniem i miała skierować historię na zupełnie nowe tory.

Kosmiczna niespodzianka
Ludzie od dawna podejrzewali, że Ziemia jest kulą. Uczył tak już w głębokiej starożytności grecki filozof Arystoteles. Jego naukę ponad 400 lat później rozwinął inny grecki uczony Klaudiusz Ptolemeusz. Od niego wzięła się teoria geocentryczna, która mówiła, że Ziemia jest centrum wszechświata, a Słońce, Księżyc, gwiazdy i planety krążą dookoła naszego globu. Greccy uczeni, zwłaszcza Arystoteles, byli bardzo cenieni w średniowieczu. Ich teorie na temat wyglądu wszechświata wydawały się niepodważalne, teoria geocentryczna przyjęła się więc na długie wieki. Aż któregoś majowego dnia 1543 roku ukazało się drukiem dzieło „De revolutionibus orbium coelestium” (O obrotach sfer niebieskich). Autorem dzieła był Mikołaj Kopernik, uczony z Fromborka. Astronom zawarł w nim wyniki swoich wieloletnich obserwacji i obliczeń, z których wynikało, że Ptolemeusz się mylił. Kopernik dawno już zauważył, że nauki greckiego astronoma nie wyjaśniają ruchu planet. Doszedł w końcu do przekonania, że to nie gwiaździste niebo obraca się wokół Ziemi, lecz Ziemia obraca się wokół własnej osi. Stwierdził też, że Ziemia wraz z Księżycem oraz inne planety poruszają się po orbitach kołowych.

„A w środku wszystkich ma swą siedzibę Słońce. Czyż bowiem w tej najpiękniejszej świątyni moglibyśmy umieścić ten znicz w innym albo lepszym miejscu niż w tym, z którego on może wszystko równocześnie oświetlać?” – napisał w swoim dziele Kopernik. Wbrew obawom astronoma, papież Klemens VII przyjął przychylnie jego teorię, a nawet zachęcał do jej publikacji. Ale tak wielka zmiana w myśleniu o wszechświecie nie przebiegła bez problemów. Założyciel protestantyzmu Marcin Luter nie szczędził Kopernikowi ostrych słów: „Ten głupiec chce wywrócić całą sztukę astronomii! Ale, jak wskazuje Pismo Święte, Jozue kazał Słońcu zatrzymać się, a Ziemi nie!”. Filip Melanchton, współpracownik Lutra, był równie surowy: „Niektórzy sądzą, że to znakomite wypracować rzecz tak absurdalną, jak ów sarmacki astronom, który porusza Ziemię i zatrzymuje Słońce. Zaiste, mądrzy władcy powinniby powściągnąć utalentowaną lekkomyślność” – napisał. W rzeczywistości Pismo Święte nie mówi o konstrukcji wszechświata, ale ludziom współczesnym Kopernikowi trudno było zerwać z obowiązującą dwa tysiąclecia wizją świata. Dlatego nawet Biblię interpretowali tak, żeby dała im prawo upierania się przy własnym poglądzie. Z tego też powodu 73 lata po śmierci Kopernika władze kościelne umieściły jego dzieło na liście ksiąg zakazanych. Włoskiego uczonego Galileusza, który poparł teorię Kopernika, inkwizycja zmusiła do odwołania poglądów. Mikołaj Kopernik jednak nie musiał przeżywać tych gorzkich chwil. Zmarł kilka dni po ukazaniu się drukiem swojego dzieła. Dzieło to jednak rozpoczęło własne życie i – mimo przeciwności – przyniosło autorowi sławę jednego z najwybitniejszych ludzi na ziemi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.