Strażnik światła

Piotr Sacha

|

MGN 04/2011

publikacja 11.03.2011 09:48

Aby wymienić żarówkę, pan Romuald musi się wdrapać aż na 11 piętro. Od 32 lat pomaga żeglarzom odnaleźć dobry kierunek.

Strażnik światła Tabliczki pokazują odległość do innych latarni morskich fot. ROMAN KOSZOWSKI

Latarnia morska Stilo to drugi dom Romualda Łozickiego, starszego latarnika. Na szczyt tej ponadstuletniej budowli wdrapujemy się krętymi schodami. 138 stopni i… morze widać jak na dłoni. Dookoła las. Cicho, aż w uszach dzwoni. – Bo stille to po niemiecku cisza – śmieje się latarnik.

ROMUALD, SARA I LIS
Latarnia stoi na wydmie, na wysokości 55 metrów nad poziomem morza. Wczesną wiosną, gdy nie ma jeszcze turystów, pan Romuald jest tu sam jak palec. – No, nie całkiem sam – mówi latarnik. – Jest jeszcze nasza suczka Sara. Odwiedza mnie też zaprzyjaźniona lisica. Czasem podchodzi tak blisko, że kładę jej jedzenie na parapecie – dodaje. Obok mały domek ze stróżówką i maszynownią. Wchodzimy do środka. Dzwoni telefon: „Proszę o e-maila do Stilo”. Latarnik uśmiecha się. – Tutaj nie ma komputera. Mój komputer to doświadczenie zdobyte przez lata – puka się w głowę. Ma dwójkę zmienników, w tym swoją żonę Weronikę Łozicką. Cała trójka mieszka w Sasinie, trzy kilometry stąd. – Żona już od 20 lat służy na latarni. Świetnie sobie radzi – zapewnia mąż. – Czytał pan „Latarnika” Sienkiewicza? – pytam. – Czy to możliwe, żeby głównego bohatera aż tak pochłonęła książka, że nie włączył na czas świateł? – W dzisiejszych czasach to już raczej niemożliwe – odpowiada pan Romuald. – Bo o zmroku światło na latarni włącza się automatycznie.

TRZY KROPKI
Dawniej latarnik zapalał światło. – Gdy zaczynałem tu pracować, refl ektory uruchamiało się zgodnie z tabelą świateł. Codziennie o innej godzinie, minucie i sekundzie – wspomina latarnik. – Dziś lampę zapala fotokomórka. Wystarczy, że zrobi się ciemno. Światło gaśnie, gdy robi się widno. Ale w każdej chwili mogę przełączyć urządzenie na system ręczny – zaznacza pan Romuald. – Co się stanie, gdy zabraknie prądu? – dopytuję. – Mam agregat. A światła rezerwowe mogą działać przez 18 godzin – odpowiada latarnik. Latarnia koło Sasina rzuca smugę światła na odległość 23 mil morskich, czyli 43 kilometrów i jednocześnie niesie informację w alfabecie Morsa. Trzy kropki oznaczają literkę „s” jak Stilo. Dzięki temu żeglarze mają pewność, gdzie błyska widoczny punkt. Trzy panele kręcą się na obrotowym stole. Każdy ma osiem żarówek. Blask – 0,3 sekundy. Przerwa – 2,2 sekundy. Blask – 0,3 sekundy. Przerwa – 2,2 sekundy. Blask – 0,3 sekundy. Dłuższa przerwa – 6,7 sekundy. – Ważne, żeby cały obrót miał dokładnie 12 sekund. Mierzę czas stoperem – uśmiecha się latarnik.

JAK NA CHOINCE
Po snopie światła latarnik rozpoznaje, czy przepaliła się żarówka. Wtedy zabiera trzy nowe żarówki i rusza na szczyt latarni. – Są połączone szeregowo – tłumaczy. – Jak lampki na choince. Wystarczy, że jedna się przepali, nie świecą trzy – dodaje. Latarnik poza tym czyści lampy, nasłuchuje radiowego kanału bezpieczeństwa. – Dbamy o to miejsce jak o dom – mówi. – Myjemy okna, kosimy trawę. A tych 138 schodów… Wiecie, ile to zamiatania? – śmieje się. Latarnię Stilo zbudowali w 1906 r. Niemcy. Z gotowych stalowych elementów. – Tutaj jest 5 tys. śrub! – mówi latarnik. – Takie latarnie są tylko trzy na świecie – u nas, w Niemczech i USA – dodaje. Na początku światło dawały gazowe palniki umieszczone w specjalnym urządzeniu. W późniejszym czasie dotarła na górę elektryczność. Ściany latarni oklejone są rozdrobnionym korkiem pomalowanym na biało. – Podobne pomysły z korkiem stosowane są w okrętach – zapewnia pan Romuald, który nieraz wypływał w morze.

ZATOPIONY STATEK
Ze szczytu latarni dostrzegamy coś dziwnego. Jakby ktoś dwa kij e wbił w dno morza. Schodzimy na plażę, by przyjrzeć się temu z bliska. Okazuje się, że to maszty zatopionego statku. W 1970 roku statek duński West Star wpadł w czasie sztormu na mieliznę niedaleko brzegu. Sztorm miał siłę 12 stopni w skali Beauforta. Siedmioosobową załogę uratowano. Ale drobnicowiec z pękniętym kadłubem utknął tu na dobre. Tamtego dnia latarnikami na Stilo byli Stefan Łozicki, ojciec pana Romualda, i Longin Godula, ojciec innego latarnika pracującego dziś w tym miejscu. – Tata opowiadał o tamtej akcji – wspomina pan Łozicki. – Kiedy usłyszał informację ze statku: „Mayday”, powiadomił służby ratunkowe. Ciekawe, że kapitan nie chciał wsiąść na ponton ratunkowy ani uczepić się linki z helikoptera. Podobno uważał, że jest zbyt gruby. Dopiero po trzech dniach, gdy sztorm ucichł, kapitan opuścił wrak – opowiada latarnik.

WYJDZIESZ ZA MNIE?
Ojciec Romualda Łozickiego był pierwszym po wojnie latarnikiem na Stilo. Zaczął w 1948 r. Pracował tu 33 lata. Pan Romuald w przyszłym roku będzie miał tyle lat pracy, co tata i podobnie jak on przejdzie na emeryturę. Razem z żoną Weroniką. Małżeństwo latarników liczy na młodszego syna. – Kończy studia. Mam nadzieję, że nas zastąpi i podtrzyma tradycję rodzinną latarników Łozickich – mówi pan Romuald, który to miejsce zna od dziecka. Latarnię Stilo można zwiedzać od czerwca do końca wakacji. – Przewija się tu w tym czasie nawet 12 tysięcy turystów – mówi latarnik. – Niektórzy aż ze Śląska przyjeżdżają, aby tutaj się… zaręczyć. Ostatnio to nawet dosyć modne – opowiada gospodarz. – Podchodzą do mnie chłopaki i proszą o pomoc. Oczywiście w tajemnicy przed swoją dziewczyną. Pomagamy im stworzyć odpowiedni klimat i dodajemy odwagi – śmieje się pan Romuald. – Pan też tu się zaręczył? – pytam. – Nieeeee… – kręci głową latarnik. – Ja zaręczyłem się z moją żoną na moście. Romuald i Weronika Łoziccy niektóre dyżury spędzają razem. – W sylwestra na przykład jesteśmy na latarni i razem podziwiamy fajerwerki w całej okolicy – uśmiecha się mąż. – Nie znudziło się jeszcze Panu morze? – pytam na koniec. – Im dalej jadę w Polskę, tym gorzej się czuję – odpowiada latarnik.

Historia Stilo
W XIX w., kiedy żegluga morska stawała się coraz bardziej popularna, brakowało nowoczesnego oznakowania nawigacyjnego między Rozewiem a Czołpinem. Rząd pruski zdecydował więc, że trzeba wybudować latarnię morską i urządzenie dźwiękowe. Latarnia Stilo powstała w miejscu ostrzegawczego znaku nawigacyjnego – zwykłej drewnianej wieży w kształcie stożka. Niemcy zbudowali nową latarnię w latach 1904–1906. Zadbano też, by była dobrze widoczna. Dlatego latarnia Stilo ma trzy pasy: czarny, biały i czerwony.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.