Pięciu braci męczenniików

publikacja 04.08.2006 13:55

Pięciu braci męczenniików

Pod koniec 1001r. Benedykt i Jan w towarzystwie kilku innych młodych zakonników wyruszyli w drogę do Polski. Przez pewien czas towarzyszył im św. Bruno, potem jednak jego droga powiodła do Rzymu, gdzie otrzymał sakrę biskupią i legat na prowadzenie misji. Tymczasem mnisi dotarli do kraju Polan, gdzie zostali serdecznie powitani przez księcia Bolesława. Żywot Pięciu Braci nie podaje nazwy miejscowości, w której się osiedlili. Miała to być samotnia pośród lasów na ziemi chrześcijańskiej w pobliżu pogan. Pustelnia miała być utrzymywana przez najbliższą wieś, której książę Bolesław przypisał ten obowiązek. Uważa się, że miejscem pustelni była wieś Święty Wojciech (Wojciechowo), leżąca w odległości ponad kilometra od Międzyrzecza na prawym brzegu Obry, dopływu Warty. Wydaje się być najbardziej prawdopodobnym miejscem osiedlenia kamedułów, ponieważ wspominają o nim teksty źródłowe z czasów Bolesława Chrobrego oraz kronika Thietmara. Mniej przekonująca jest teza, jakoby miał to być Kazimierz pod Koninem lub Kazimierz między Szamotułami a Poznaniem, gdzie nie ma wzmianek źródłowych.
Bolesław Chrobry daje św. Benedyktowi 10 funtów srebra, Stefan Chmiel (1962)
Bracia w Polsce zorganizowali sobie pracę na wzór pustelni w Pereum. Postawili przed sobą trzy główne cele swojej pracy. Pierwszym było przyjmowanie nowicjuszy i kształcenie do życia zakonnego. Drugim celem było przyjmowanie przybywających z zagranicy zakonników, którzy pragnęli w Polsce prowadzić życie pustelnicze. Poza gorliwą modlitwą i pokutą prowadzili także studia filozoficzne. Trzecim wreszcie celem była praca misyjna wśród pogańskich Wieletów i Pomorzan.
Po przybyciu do Polski dołączyli do pustelników dwaj Polacy: Izaak i Mateusz. Dziś nie wiadomo o nich prawie nic. Św. Bruno określa ich jako "z kraju i mowy słowiańskiej". Wiemy też, że byli rodzonymi braćmi. Izaak, prawdopodobnie starszy z braci, urodził się około 975r. Wychowywali się w rodzinie chrześcijańskiej, prawdopodobnie w środowisku dworskim, odznaczającym się żarliwą religijnością. Miarą tej religijności miało być to, że nie tylko obaj bracia zostali zakonnikami, ale także ich siostry poświęciły się życiu mniszemu.
Zamieszkał z nimi także młody chłopak, Krystyn (zwany także czasem Kryspinem, z łaciny Christianus). O nim wiemy jedynie, że urodził się około 980r. i najprawdopodobniej pochodził ze wsi, obok której powstała pustelnia. Jako młody brat-laik został w eremie sługą i kucharzem.
W jakiś czas potem dołączył do nich jeszcze jeden zakonnik z Włoch, Barnaba. Jednak podczas męczeństwa pięciu braci nie był obecny w pustelni. Stąd jednak czasem nieuważni przepisywacze historii twierdzą, że męczenników było sześciu. Mylona jest także data i na tej omyłkowej dacie – 1005r. – oparł swój tekst Jan Długosz w swoich Dziejach Polski. Z powodu tych omyłek i przeinaczeń jeszcze trudniej dziś ustalić, jak wyglądała prawda o życiu eremitów w Polsce.
Wiadomo, że Benedykt i Jan uczyli się języka polskiego. Lepiej szło Janowi i z reguły to on zabierał głos w imieniu ich obu w kontaktach z Polakami. Bracia przyjęli także lokalną obyczajowość polską, szybko przystosowując się w sposobie bycia, wyglądzie i ubiorze do ludzi, wśród których miało upływać ich życie.
Zbójcy mordują mnichów, polichromia autorstwa A. Kankowskiego ze sklepienia nawy głównej kościoła w Kazimierzu Biskupim
Zachowały się nieliczne przekazy o świętości życia braci. Podobno pewnego razu na targu pewna kobieta ofiarowała zakonnikom łososia. Bracia zjedli go ze smakiem, dziękując Bogu, a następnego dnia znaleźli takiego samego łososia w znajdującej się nieopodal sadzawce. Podobno cudowny łosoś regularnie żywił eremitów i odrastał, a woda w sadzawce z czasem nabrała właściwości leczniczych.

Ten sielski obraz życia niedługo miał ulec zmianie. Po śmierci cesarza Ottona III 23 stycznia 1002r. jego następca przyjął całkowicie odmienną politykę wobec Polski. Miał też inne poglądy na sposób nawracania pogan – w jego mniemaniu najbardziej skuteczna miała być siła. Wybuchła więc długoletnia wojna polsko-niemiecka. Zaniepokojony tym Benedykt usiłował skontaktować się z Brunonem z Kwerfurtu, jednak nie udało mu się. Tymczasem Bruno, który jesienią 1002r. uzyskał zezwolenie papieża na pracę misyjną, próbował dostać się do Polski, jednak udało mu się z powodu wojny dotrzeć jedynie na Węgry, gdzie tymczasem usiłował nawracać Czarnych Węgrów. Jednocześnie Benedykt razem z młodym zakonnikiem Barnabą wybrał się w podróż na spotkanie Brunona. Dotarł aż do Pragi, gdzie spotkał przebywającego tam Bolesława Chrobrego. Książę dał mu 10 funtów srebra, prosząc, aby Benedykt będąc w Rzymie wyjednał dla niego papieską zgodę na koronację. Benedykt po namyśle nie zgodził się na podjęcie tej misji i zwrócił księciu srebro. Książę Bolesław wobec prowadzonych intensywnie działań wojennych nie zezwolił Benedyktowi na dalszą podróż i nakazał mu powrót do pustelni, "by nie wpadł w ręce wroga". Zgodził się natomiast na wędrówkę Barnaby do Rzymu i dla odbycia rozmów z Brunonem. Powrót mnicha spodziewany był w początku listopada 1003r.
Mimo że Benedykt zwrócił Bolesławowi otrzymane od niego srebro, fama o obdarowaniu mnicha rozeszła się szeroko i być może ten właśnie fakt stał się przyczyną śmierci braci. Wieczorem w środę 10 listopada 1003r., w przeddzień uroczystości św. Marcina, pustelnicy, zaniepokojeni długą nieobecnością Barnaby, odprawiali wspólne modlitwy. Tymczasem grupa osób, określana w źródłach jako "źli chrześcijanie", razem z przydzielonym mnichom do pomocy służącym-włodarzem biesiadowali wieczorem, a kiedy już się popili, postanowili obrabować mnichów ze srebra, które dał im książę Bolesław. Prawdopodobnie jeszcze przed północą wtargnęli do celi Benedykta i Jana. Stojący na ich czele człowiek ze świecą w jednej ręce, a mieczem w drugiej obudził obu. "Podnieśli się bracia aż do połowy ciała, siedząc na mało wygodnym łożu [...]. Jan, syn cierpliwości, który lepiej znał język i w imieniu ich obu zwykł był odpowiadać przychodzącym, a przez męczeństwo zaraz miał się uświęcić, zaczął mówić tymi słowy: "Przyjacielu, po co przyszedłeś i czego nowego chcą ci uzbrojeni ludzie?". Oszołomiony zbój, który teraz bardzo żałuje, że dobro uczynił, źle czyniąc, odpowiedział: "Pan tej ziemi, Bolesław, przysłał nas, abyśmy bez litości was związali". Uśmiechając się, rzekło owo święte oblicze: "Nigdy takiego rozkazu nie wydał dobry książę, który dla miłości Boga bardzo nas kocha. Czemu daremnie kłamiesz, mój synu?". Zabójca odrzekł: "Ale chcemy was zabić. Oto powód, dla którego przyszliśmy". A św. Jan rzecze: "Niech Bóg was wspomaga i nas!". Na te słowa pobladły zabójca natychmiast wydobył z pochwy okrutny miecz i zabił go, zadawszy dwie rany owemu świętemu ciału" (Żywot Pięciu Braci św. Brunona z Kwerfurtu, w tłum. prof. Teresy Michałowskiej).
Św. Benedykt, św. Jan, św. Mateusz, św. Izaak i św. Krystyn, witraż z kaplicy klasztornej księży misjonarzy w Kazimierzu Biskupim
Benedykta zabito jednym uderzeniem miecza w głowę. Zaraz potem zabójcy wpadli do drugiej celi, gdzie cięli po rękach i nogach błogosławiącego im Izaaka. Mateusza, który zaczął uciekać w kierunku kościoła, przeszyli oszczepami na dziedzińcu klasztornym. Krystyn, który mieszkał w pewnej odległości, próbował sprawdzić co się dzieje. Wtedy zbójcy zabili i jego, próbującego bronić siebie i klasztoru.

Niestety, zbójcy nie znaleźli spodziewanego srebra. Zrabowali więc wszystko co udało im się znaleźć, nawet naczynia i szaty liturgiczne, a wśród nich prawdopodobnie wielkiej wartości ornat, pochodzący z daru cesarza Ottona III. Następnie podpalili kościół, a kiedy sprawdzali, czy pustelnicy są martwi, wydało im się, że św. Benedykt, lekko się uniósłszy, nasunął kaptur na głowę i odwrócił ją do ściany. W wielkim przerażeni zbójcy zbiegli do lasu.
Tymczasem ogień, niedokładnie w pośpiechu podłożony, zgasł i nic nie uległo zniszczeniu. Kiedy rano okoliczni chłopi przybyli na uroczystości św. Marcina, zdziwieni byli, że zastali zamkniętą furtę. Kiedy już się rozwidniło, zobaczyli leżące na dziedzińcu zwłoki św. Krystyna. Wtedy weszli do klasztoru i znaleźli resztę pomordowanych braci. Natychmiast zorganizowali pościg, dzięki czemu dość szybko ujęli zabójców. Powiadomili też niezwłocznie biskupa poznańskiego, Ungera, który w obawie, by nie dopuścić do pogańskiej rebelii, natychmiast wyruszył w towarzystwie osób duchownych i zbrojnego oddziału i przybył do pustelni następnego dnia, 12 listopada rano. Kiedy przyprowadzono i przesłuchano zabójców i stało się jasne, że morderstwo nie miało charakteru politycznego, biskup uspokoił się. Niezwłocznie nakazał urządzić pogrzeb, który odbył się następnego dnia, 13 listopada rano, sprowadził też kapłana, aby sprawował opiekę duchową nad miejscową ludnością. Dla bezpieczeństwa przedzielona też została eremowi zbrojna załoga i wykonano jej fortyfikację.
Złapani mordercy dali niezaprzeczalne dowody męczeńskiej śmierci braci kamedułów. Niewątpliwie przyczyniło się to do szybkiego podjęcia przez biskupa Ungera starań o kanonizację braci. Wstępem do tego był uroczysty pogrzeb. Ciała czterech braci pochowano w środku kościoła klasztornego. Ciało św. Krystyna spoczęło pierwotnie poza kościołem – nie wiadomo, dlaczego; być może dlatego, że był pochodzenia włościańskiego, albo dlatego, że był bratem świeckim. Szybko jednak i jego ciało zostało przeniesione do kościoła. Kiedy niedługo po napaści wrócił do polski Barnaba, przywożąc ze sobą zezwolenie na prowadzenie działalności misyjnej, biskup Unger skłonił go do odbycia wspólnej podróży do Rzymu.
W Rzymie papież Jan XVIII wysłuchawszy relacji obu duchownych "bez wahania" i "bez wątpienia" zaliczył pięciu braci pustelników w poczet świętych. Było to w roku 1004. W drodze powrotnej do kraju duchowni zostali uwięzieni przez Niemców i osadzeni w klasztorze w Magdeburgu, skąd Barnabie udało się niedługo uciec i powrócić do Wojciechowa. Fakt ten tłumaczył cudowną pomocą świętych Benedykta i Jana.
Kult Pięciu Braci w niedługim czasie stał się znany nie tylko w Polsce. Jednym ze świadectw jest tekst św. Piotra Damianiego, który wspomina o bazylice wzniesionej nad grobami świętych, opodal której działał później klasztor benedyktynów. Pierwszym opatem tego klasztoru miał być Barnaba, do roku 1008, albo nawet 1014. Jego następcą został Włoch Antoni (Tuni), określany mianem doradcy Bolesława Chrobrego. Klasztor rozwijał pomyślnie działalność misyjną – stąd prawdopodobnie św. Bruno wyruszył z towarzyszami do Szwecji i do Jaćwierzy, gdzie poniósł śmierć męczeńską w 1009r. Możliwe też, że z tego klasztoru wyszedł św. Andrzej Świerad. W opactwie prowadzono księgę cudów mających miejsce za sprawą Braci Męczenników. W opactwie często przebywali pustelnicy z Polski, Węgier, Słowacji, Czech, Italii i innych krajów. Do Ascoli we Włoszech podarowana została w srebrnym relikwiarzu głowa św. Benedykta. Nawet cesarz Henryk II, mimo wojny, oddał hołd świętym Męczennikom, nakazując podczas działań wojennych oszczędzać pustelnię; tam też w 1005r. obchodził uroczystość św. Maurycego.
Dopiero powstanie pogaństwa za panowania Mieszka II stłumiło szerzący się kult Braci Męczenników. Trumny z relikwiami świętych wywieziono do Gniezna, skąd w 1038r. zrabował je i wywiózł do Pragi czeski książę Brzetysław, umieszczając je w katedrze św. Wita.

W późniejszych czasach książę Kazimierz Odnowiciel przeniósł siedzibę klasztoru z okolic Międzyrzecza do Kazimierza pod Koninem. Po roku 1124 utworzono tu diecezję lubuską, z siedzibą w Lubuszy, do której należał klasztor. W roku 1504 biskupi lubuscy sprzedali Kazimierz, znany już wtedy i do dzisiaj jako Kazimierz Biskupi, wojewodzie poznańskiemu Mikołajowi Lubrańskiemu. Do tego czasu kult Pięciu Braci Męczenników znacznie już osłabł. Dopiero teraz biskup Jan Lubrański, brat Mikołaja, postanowił wskrzesić go na nowo. W 1508r. uzyskał u papieża Juliusza II urzędowe zatwierdzenie ich kultu, a w 1520r. sprowadził część relikwii z Pragi. W 1522r. umieszczono je uroczyście w jednej z kaplic katedry poznańskiej. Jan i Mikołaj Lubrańscy ufundowali w Kazimierzu Biskupim kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela i Pięciu Braci Męczenników, a także klasztor, w którym w 1514r. osadził bernardynów. 11 listopada 1536r. sprowadzono z Poznania do Kazimierza Biskupiego relikwie męczenników w metalowej trumience i umieszczono je w ołtarzu św. Anny kościoła kazimierskiego. Być może to właśnie bernardyni wznieśli w Kazimierzu pojedyncze kapliczki, nawiązujące do mieszkań świętych pustelników, które późniejsza tradycja zaczęła uznawać za autentyczne.
Kult Pięciu Braci Męczenników żywiej rozwijali sprowadzeni w 1603r. do Bielan po Krakowem kameduli. Później kameduli osiedli w założonym w 1640r. przez Zygmunta Kadzidłowskiego klasztorze w Bieniszewie pod Kazimierzem Biskupim. W 1819r. klasztor został zlikwidowany cara; bracia powrócili tu w 1937r. Dzięki temu, mimo ponownego osłabnięcia kultu w okresie rozbiorowym, trwa on jednak do dzisiaj i nadal jest żywy. Od roku 1966 drugi żywy ośrodek kultu stanowi kościół w Międzyrzeczu, gdzie przeniesiono część relikwii.

(biblia-patron.com)