Podałem rękę, komu trzeba

MGN 09/2011

publikacja 19.08.2011 10:29

O wymarzonym dyżurze w „Małym Gościu” w rozmowie z Franciszkiem Kucharczakiem, ujawnionym Mędrcem Dyżurnym

Podałem rękę, komu trzeba HENRYK PRZONDZIONO

MAŁY GOŚĆ: Okazało się, że Mędrzec nosi brodę nie tylko na obrazku. Czy to dlatego, że broda dodaje powagi i Mędrcowi wypada ją nosić?
FRANCISZEK KUCHARCZAK:
– Pewnie, że wypada (śmiech). W ogóle, to każdy chłop powinien mieć brodę.

Jak to?
– No cóż, w Psalmie 147 jest napisane, że Pan „nie ma upodobania w goleniach męża”. No to się nie golę (śmiech). Ale dobra, poważnie. Otóż ja od dzieciństwa kochałem klimaty rycerskie, zamki, średniowiecze – takie rzeczy. A rycerze zazwyczaj mieli brody. Staram się być rycerski. Różnie to wychodzi, ale przynajmniej brodę mam rycerską.

Do jakich szkół trzeba chodzić, żeby być Mędrcem?
– Nooo, chyba do każdej można. Chyba, że jest jakaś szkoła kieszonkowców, to do niej nie. Ale nie sądzę, żeby szkoła dawała ludziom mądrość. Bo mądrość to coś całkiem innego niż wiedza. Można kupę rzeczy wiedzieć, a nic nie rozumieć.

To co to jest mądrość?
– W innym Psalmie (znowu te Psalmy) jest napisane, że „Bojaźń Pańska jest początkiem mądrości”. Krótko mówiąc, mądry jest ten, kto się „boi Pana” i „chodzi Jego drogami”. On nawet nie musi dużo wiedzieć. On musi tylko podać rękę Komu trzeba i nie wyrywać się, choćby nie wiem co. Bo można się wszystkiego nauczyć, ale po co to komu, jeśli miałby nie pójść do nieba? Mądry okaże się ten, kto trafi  do nieba.

To skąd mądrość u Mędrca?
– Zaraz, zaraz. Mędrcem to mnie nazwano. Specjalnie dodaliśmy przymiotnik „dyżurny”, żeby nie było tak poważnie. Spowiadam się co miesiąc i zawsze mam z czego, skoro więc grzeszę, to chyba taki mądry nie jestem.

Ale jednak Mędrzec odpowiadał na trudne pytania?
– Dostałem chyba to, czego potrzebowałem. Po prostu. Nie mam talentu do tańca, bo prawdopodobnie nie miałem zostać primabaleriną. Myślę, że miałem pomagać dzieciom (i nie tylko), wyjaśniać pewne ważne sprawy, więc dostałem do tego talent. Jestem przekonany, że jeśli człowiek naprawdę ma coś robić, to dostaje do tego od Boga odpowiednie zdolności. Cherlawy chłopak może być profesorem, ale pilotem myśliwca nie będzie. Bo nie ma być.

A Mędrzec miał być mędrcem.
– Pewnie tak. Bo ja się o to nie prosiłem. Miałem pragnienie robienia czegoś takiego, ale propozycja przyszła z zewnątrz. Poproszono mnie, to się „ugiąłem” (śmiech).

Czyli ten dyżur w „Małym Gościu” był dla Mędrca wymarzony?
– O tak! To mi się podobało. Zresztą w problemach innych odnajdywałem własne, bo ja przecież też przechodziłem przez dziecięce i młodzieńcze rozterki. Dzięki temu mogłem zrozumieć tych, co mieli problemy. Czy Mędrzec odpowiadał na wszystkie listy? – Z początku chyba na wszystkie. Potem było coraz trudniej. Bo zaczęło tych listów przychodzić dużo więcej. Przeważnie elektronicznych. Czasami musiałem wybierać ważniejsze i tylko na te odpowiadałem, bo po prostu fizycznie nie dawałem rady.

Czy w ciągu tych kilkunastu lat pozostały takie osoby – pewnie dziś już dorosłe – które wciąż piszą?
– Korespondowałem przed laty z dziewczynką, która kończyła podstawówkę. Dziś ta dziewczynka jest… zakonnicą. Wymieniamy czasem listy, a mnie najbardziej cieszy, że ona się za mnie modli. Są też inni, którzy odzywają się po latach. Bo kiedyś im pomogłem i teraz też o to proszą.

Zmieniły się pytania dzieci w ciągu tych kilkunastu lat?
– Coś się zmieniło. Zawsze były pytania o to, czy to i to jest grzechem, ale kiedyś czytelnicy nie pytali na przykład, czy seks przed ślubem jest grzechem, bo było oczywiste, że tak. Potem zaczęły się pytania w stylu: „To kiedy właściwie może być ten pierwszy raz?”. Już nie było takie oczywiste, że to grzech, bo co innego słyszeli na religii, a co innego widzieli w serialach. Czy było takie pytanie, na które Mędrzec nie umiał odpowiedzieć? – Pewnie że tak. Na przykład, czy można słuchać muzyki takiego i takiego zespołu, czy nie. Ja tego nie mogłem wiedzieć, bo musiałbym znać ten zespół, a i wtedy nie wiedziałbym, czy oni tam czegoś niewłaściwego nie przemycają.

A czy czasem Mędrcowi zdarzyło się zmyślać?
– Nie. Niczego takiego sobie nie przypominam. Czytelnik i tak by wyczuł sztuczność, a nie ma nic lepszego niż prawda. Dlatego nawet pseudonimów w „Małym Gościu” unikaliśmy. No, ja akurat pisałem pod swoistym pseudonimem, ale wszyscy wiedzieli, że nie mam na imię Mędrzec, a na nazwisko Dyżurny. Czytelnicy pisali, nie wiedząc, kogo pytają, ja odpowiadałem, nie wiedząc, komu odpowiadam. I to był jasny układ.

A skąd oni mieli zaufanie do Mędrca?
– Z „Małego Gościa”. Zakładali, że w piśmie katolickim, i to dla dzieci, nie może pisać ktoś, kto Kościół lubi tylko zwiedzać. Mam nadzieję, że nigdy ich zaufania nie zawiodłem.

Czy Mędrzec ma jeszcze inne obowiązki?
– Tak. W tej chwili odpowiadam za serwis gosc.pl, piszę felietony do „Gościa Niedzielnego”, a i z „Małym Gościem” się nie rozstaję, bo jestem przecież Frankiem fałszerzem. No i oczywiście rodzina. Mam znakomitą żonę i dwóch świetnych synów.

A czy dzieci Mędrca też są „mędrcami”?
– Coś mi się wydaje, że mają zadatki. Kiedyś mój starszy syn, wtedy trzyletni, zadał mi w zoo pytanie: „Czy ta małpa czuje swoje życie?”. No to było pytanie o świadomość. Albo innym razem spadł mu na ziemię lizaczek i potłukł się. Mały w płacz, a ja: „Nie martw się, kupię ci nowy. Zresztą lizaczek nie jest taki ważny”. Na to on pociągnął nosem: „Tak, wiem. Miłość jest najważniejsza”. Jak na trzylatka to dość zaskakujące.

Kto jest Mędrcem dla Mędrca Dyżurnego?
– Miałem swoich „mędrców”. Na pierwszym miejscu musiałbym postawić moją mamę. Ona odpowiadała na moje pytania jak tylko pamiętam. Na przykład, dlaczego Bóg nie ma początku. Gdy dorastałem, wiele pomogły mi książki ojca Jacka Salij a, np. „Pytania nieobojętne”. O. Jacek robił właściwie to, co potem ja robiłem, tyle że pewnie nie tak dobrze jak on. Ale mam nadzieję, że coś tam z mojego pisania czytelnikom w głowach zostało. A właściwie co tam w głowach – w duszach.

Wszystkich, którym brakować będzie Mędrca Dyżurnego, pocieszamy wiadomością, że ukaże się książka z jego mądrościami. O szczegółach poinformujemy. A za miesiąc szukajcie tu jego następcy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.