publikacja 19.08.2011 10:20
Kiedy prawie wszystko produkuje się taśmowo w chińskich fabrykach, są takie zawody, gdzie maszyny nie zastąpią człowieka.
Książki oprawiane w skórę, skrzypce, w których widać każdy słój drewna, i szable takie same jak 300 lat temu. W XXI wieku te przedmioty nadal tworzą ludzie. Odwiedziliśmy trzy miejsca ich pracy.
INTROLIGATOR PRZY GILOTYNIE
Książki zszyte przez pana Teodora Olszewskiego przetrwają wiele lat fot. ROMAN KOSZOWSKI
Ale czy to introligatorzy? – pytam. – Teraz każdy, kto oprawia prace naukowe, uważa się za introligatora – śmieje się pan Teodor. – A to często gotowe oprawy, które wystarczy zacisnąć prostą prasą, i książka jest gotowa. Niewielu jest takich introligatorów, którzy dziś zszywają książki tradycyjnie – dodaje. – A ludzie wolą kupić dwie książki niż zapłacić więcej za jedną w pięknej, solidnej oprawie. Komputery też są winne, bo dziś dokumenty przechowuje się wirtualnie.
Kiedyś je zszywano i oddawano do archiwum. Jedyne, czego nie zrobi nikt poza introligatorem, jest naprawianie zniszczonych książek. – Niedawno naprawiałem drewnianą oprawę do pięknej XVI-wiecznej Biblii – mówi pan Teodor. Gilotyna do cięcia, bigówka do zaginania kartek, prasa do wytłaczania wzorów – to wszystko przedwojenne maszyny w warsztacie pana Teodora. – Mam je po ojcu i nigdy nie musiałem ostrzyć nawet noża w gilotynie – chwali swój sprzęt introligator. Pan Teodor miał kilkunastu uczniów. – Ale niewielu zostało w zawodzie. Dzieci też wybrały inne zajęcia. I chyba mój współpracownik przejmie zakład.
LUTNIK ARTYSTA
Każde skrzypce pana Arkadiusza Gromka są niepowtarzalne fot. ROMAN KOSZOWSKI
Lutnicy mówią, że są artystami, a nie rzemieślnikami. Szkoła dla lutników, która kończy się tytułem magistra sztuki, znajduje się w Poznaniu. – Każdy lutnik ma swoje tajemnice – mówi pan Arkadiusz. – Tak jak ludzie, wszystkie skrzypce nie muszą być takie same – dodaje. – A sposób, w jaki je wykonujemy, jest jakby naszym podpisem. Co trzeba zrobić, żeby z kawałka drewna powstał instrument? – Najpierw z drewna świerkowego lub jaworowego wycina się elementy pudła i ręcznie rzeźbi charakterystyczny kształt – tłumaczy lutnik.
– Brzegi wygina się na gorąco, a całość lakieruje. Wszystko oczywiście z naturalnych składników. Mniej więcej w ciągu miesiąca powstaje instrument. Pan Arkadiusz prowadzi pracownię razem z żoną. Nie narzekają na brak klientów. – Na szczęście prawdziwy muzyk chce mieć instrument dopasowany do siebie – tłumaczy lutnik. Dla synów zrobił skrzypce i altówkę. Kto wie, może kiedyś pójdą w ślady rodziców.
PŁATNERZ – MĘSKI ZAWÓD
W rękach pana Ryszarda Bulandy powstaje broń na wzór tej z minionych wieków fot. ROMAN KOSZOWSKI
Zbierałem je, przerabiałem, czasem naprawiałem i tak się zaczęło – wspomina płatnerz, pan Ryszard. – Ponad 30 lat temu, gdy zaczynałem się uczyć, nie było takiego kierunku jak płatnerstwo. Poszedłem więc na kowalstwo artystyczne. A potem musiałem napisać specjalną pracę i z Ministerstwa Sztuki dostałem certyfi kat, że jestem prawdziwym płatnerzem – dodaje. Pan Ryszard Bulanda robi broń na zamówienie dla kolekcjonerów, dla ofi cerów idących na emeryturę. – Kiedyś miałem 18 pracowników – wspomina. Praca płatnerza jest bardzo ciężka. Z kawałka żelastwa muszą powstać piękny miecz albo rapier.
– Najpierw odkuwa się metal na gorąco – tłumaczy płatnerz. – Potem szlifuje różnymi kamieniami i poleruje szmatkami. A w kwasie wytrawia się odpowiedni napis lub ozdoby i dodaje rękojeść. – Broń musi być dobrze wyważona, żeby właściwie leżała w ręce – dodaje pan Ryszard. – Powinna też być dobrą kopią broni używanej w przeszłości. Zanim zacznę kucie, muszę o tym poczytać, odwiedzić muzea, pooglądać oryginały. Rekonstrukcyjne grupy kawaleryjskie potrzebują szabli bojowych, więc płatnerz je też hartuje, aby były wytrzymalsze. Klientami płatnerza są różni ludzie.
– Kiedyś przyszli do mnie uczniowie, którzy uzbierali pieniądze, żeby swojemu nauczycielowi kupić na pamiątkę szablę – opowiada pan Bulanda. – Innym razem koledzy chcieli obdarować policjanta przechodzącego na emeryturę. Są też pasjonaci – kolekcjonerzy, którzy za każdym razem kupują inny wzór broni i wieszają na ścianie. – Przyszedł nawet chłopak, który chciał, żeby mu zrobić miecz rycerza Jedi – śmieje się pan Ryszard.
Ginące zawody
RYMARZ – wyrabia skórzane uprzęże i siodła.
CZAPNIK – szyje czapki i kapelusze.
KALETNIK – szyje skórzane torby, paski, portfele.
ZDUN – buduje i naprawia piece kafl owe (dziś także kominki).
AKUSZERKA – pomaga kobiecie urodzić dziecko (dziś robią to położne w szpitalu).
KRZYKACZ MIEJSKI – ogłasza specjalne zarządzenia w mieście.
KOŁODZIEJ – produkuje drewniane sanie, wozy oraz koła.
BEDNARZ – tworzy z klepek drewniane naczynia, przede wszystkim beczki.
RUSZNIKARZ – wytwarza i naprawia broń palną.
KUŚNIERZ – szyje kurtki, futra, kożuchy, rękawiczki ze skóry.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł